piątek, 05 sierpnia 2016

Setką przez Atlantyk

 

Wodowanie
Wodowanie łodzi Janusza Maderskiego (fot. Janusz Maderski / www.setkaatlantyk.blogspot.com)

 

"Setką przez Atlantyk" to pierwsza edycja regat oceanicznych, których pomysłodawcą jest żeglarz i konstruktor łodzi Janusz Maderski. Idea imprezy polega na samotnym przepłynięciu Oceanu Atlantyckiego samodzielnie zbudowanym jachtem tzw. setką. Wszystko przy możliwie małych nakładach finansowych.

Po zbudowaniu łodzi i przetransportowaniu jej do punktu startu w Sagres na południu Portugalii, uczestnicy rozpoczynają pierwszy etap regat – celem jest Teneryfa na Wyspach Kanaryjskich. Drugi etap to rejs przez Atlantyk do Martyniki. Metą jest linia 61 południka między Martyniką a St. Lucią. Całkowity dystans – ponad 3000 mil morskich (ponad 5500 kilometrów).

Setka to zaprojektowana w 1986 roku przez Janusza Maderskiego 5-metrowej długości wykonana ze sklejki skośnodenna kabinówka o wręgowym szkielecie. Waga łodzi – 450 kilogramów. Wyporność 800 kilogramów. Powierzchnia żagli 14,5 m.kw. Jednostka ta znana jest z łatwości i niskiego kosztu budowy oraz prostej, ale mocnej konstrukcji i szybkości.

 

Budowa i wnętrze "Skwarka" (fot. Janusz Maderski / www.setkaatlantyk.blogspot.com)

 

W regatach setek wystartowało jedynie dwóch uczestników – Janusz Maderski płynący "Skwarkiem" i Szymon Kuczyński na "Lilla My". Ustanowione przez startujących zasady wyścigu mówią m.in. że minimum 50% prac przy budowie łodzi musi wykonać sternik (Szymonowi Kuczyńskiemu zajęło to pół roku, a koszt budowy i przystosowania jachtu do regat wyniósł około 13 tysięcy zł). Jednostki nie są też wyposażone w samoster elektryczny czy odbiornik map pogody,  uczestnicy nie używają odsalarek wody, dozwolone są jedynie ręczne GPS-y.

19 listopada 2012 roku żeglarze wypłynęli z Przylądka Świętego Wincentego (Sagres), zabierając na pokłady zapas jedzenia i wody na dwa miesiące. Już trzeciego dnia regat, 60 mil od wybrzeża, "Skwarek" o mały włos nie został staranowany przez potężny masowiec.

Maderski tak zapisał w dzienniku pokładowym :

"06.50. Wystawiam głowę na zewnątrz. Z rufy czysto. Na przeciwko dziobu Skwarka, 200 do 300 metrow, wielki dziób statku. Ułamek sekundy nadziei, ze próbują mnie ratować. Idą prosto na mnie. Dziób w dziób. Wyskakuję, odwiązuję ster. Stawiam foka. Koniec. Teraz będzie mnie powoli zabijał. Roztrzaska, wciągnie pod dno, przemieli śrubą. Fala dziobowa. Trzask. Tępy walcowy dziób wali w dziobnicę Skwarka. Top masztu uderza w spodniczke nawisu. Setka leci odrzucona w przechył masztem do wody na prawą burtę. Nie było czasu na wpinanie. Wyrzuca mnie za prawa burtę. Trzymam się prawoburtowego relingu na wysokości want. Nie zarejestrowałem jak to się stalo. Póltora metra od lewej burty Skwarka przesuwa sie burta statku. Maszt stoi. Kadłub cały, normalnie wysoko stoi na wodzie. Skwarek dopłyniesz wszędzie. Znika wczorajsza chandra. Wisząc na relingu, z tyłkiem w oceanie przyjmuję gigantycznego kopa optymizmu."

 

Kolejne dni przebiegły już spokojnie. Do Teneryfy jako pierwsza dopłynęła po 12 dniach "Lilla My", "Skwarek" dotarł tylko kilka godzin później. Tu nastąpił kilkudniowy postój w marinie, uzupełnienie zapasów i 12 grudnia żeglarze wypłynęli dalej w kierunku Małych Antyli.


Krótka relacja Szymona Kuczyńskiego z I etapu:

 

Po paru dniach łódki weszły w strefę pasatów. Na Atlantyku warunki były już bardzo zmienne, wiatr od 2 do 7 w skali Beauforta. Samotnym żeglarzom momentami towarzyszyły płynące przy burtach delfiny. 13 stycznia, po 32 dniach na wodzie, do mety dopłynął Szymon Kuczyński na "Lilla My", a dobę później Janusz Maderski. Tym samym "setki" stały się najmniejszymi polskimi żaglówkami, jakie przepłynęły Atlantyk.

Po dopłynięciu do Martyniki Janusz Maderski przekazał jacht tamtejszemu żeglarzowi, zaś sam wrócił do Polski. Tymczasem Szymon Kuczyński popłynął na Tobago, gdzie do załogi "Lilla My" dołączyła Dobrochna Nowak. Stąd we dwoje ruszyli w drogę powrotną do Europy przez Bermudy i Azory... Aktualną pozycję "Lilla My" można śledzić na stronie www.zewoceanu.pl.

 

Janusz Maderski na jachcie "Skwarek" (fot. Janusz Maderski / www.setkaatlantyk.blogspot.com)
alt

 

Przed "setkami" podobnego wyczynu na niewielkich jednostkach z żaglem dokonało tylko dwóch Polaków.

W 1975 roku Jacek Pałkiewicz przepłynął samotnie Atlantyk w ożaglowanej odkrytej szalupie ratunkowej. „Paty” miała długość 5,5 metra i ożaglowanie lugrowe o powierzchni 11,3 m.kw. Wyprawa miała udowodnić, że dzięki uporowi i niepoddawaniu się, człowiek jest w stanie uratować się w nawet najbardziej ekstremalnej sytuacji. Pałkiewicz nie wziął na pokład radia ani sekstantu, nawigował jedynie za pomocą kompasu. W trakcie 44. dniowego rejsu pił wodę deszczową i jadł surowe ryby.

W 1998 roku jeszcze trudniejsze zadanie postawił przed sobą Arkadiusz Pawełek. Podjął się on przepłynięcia Atlantyku  pontonem wyposażonym w żagiel (jako drugi człowiek na świecie, po Francuzie Alainie Bombardzie w 1952 roku). Na 4,5-metrowej jednostce "Cena strachu", zbudowanej przez firmę Sportis, pokonał samotnie trasę na Barbados w 41 dni.

Kolejne regaty "Setką przez Atlantyk" odbędą się w 2016 roku. Już zgłosiło się do nich czterech żeglarzy. Wśród nich Arkadiusz Pawełek.

 

Szymon Kuczyński i "Lilla My"(fot. Janusz Maderski / www.setkaatlantyk.blogspot.com)
alt

 

 

Autor: Jakub Czajkowski

 

Drukuj PDF