piątek, 05 sierpnia 2016

Jestem nieustraszona

Wywiad z Freyą Hoffmeister - niemiecką kajakarką, która właśnie opływa Amerykę Południową.

O wyprawie Frei Hoffmeister czytaj w tekście: 3 x 8000 km kajakiem.


Forum Extremum: Zanim zaczęłaś uprawiać kajakarstwo, zajmowałaś się wieloma dyscyplinami sportu, gimnastyką, kulturystyką, skokami spadochronowymi. Potem usiadłaś w kajaku. Dlaczego akurat kajakarstwo stało się twoją życiową pasją?
Freya Hoffmeister: Kiedy urodziłam dziecko uznałam ostatecznie, że skoki spadochronowe są zbyt niebezpieczne. Zaczęłam pływać kajakiem. Dopóki mój syn był mały, przez pierwsze sześć lat, zabierałam go ze sobą.

Co skłoniło cię to uprawiania kajakarstwa morskiego?
Mój syn był już trochę starszy i wyrósł z pływania razem ze mną w kajaku. Wtedy też pływanie po morzu stało się dla mnie bardziej ciekawe, niż pływanie po rzekach i jeziorach.

W jaki sposób przygotowujesz się do długich maratonów i wypraw kajakowych?
Niestety, z reguły siedząc przy biurku i wszystko organizując.

Twoje wyprawy wspiera dużo osób, jednak z reguły płyniesz już na nie samotnie. Czy tak jest lepiej?
Cóż, rzadko mogę znaleźć kogoś równie szalonego i lubiącego podróże w takim stylu jak ja. Ale przez ostatnie cztery miesiące bardzo dobrze płynęło mi się z moim partnerem Peterem Unoldem. Niestety z powodów zawodowych mógł towarzyszyć mi tylko przez ten krótki czas.

Freya Hoffmeister kończy opływanie Australii

Opłynęłaś dotychczas Islandię, Wyspę Południową Nowej Zelandii, aż w końcu Australię. Australia była wielkim wyczynem, ale powiedz którą z tych wypraw darzysz największym sentymentem i masz z niej najlepsze wspomnienia?
Wszystkie wyprawy były niezwykle interesujące, gdy trwały. Jednak najlepsze wspomnienia mam z wypraw najbardziej aktualnych.

Dlaczego zdecydowałaś się opłynąć akurat Australię? Czy powodem była chęć powtórzenia wyczynu Paula Caffyna, tyle że w jeszcze bardziej ekstremalnym wydaniu, czyli bez wsparcia?
Nie mogłam opłynąć Australii jako pierwsza, ale to nie tak, że chciałam powtórzyć jego wyczyn i naśladować kogokolwiek. Po prostu akurat był na to dobry czas i okoliczności. Jednak muszę przyznać, że płynięcie w sposób jeszcze bardziej ekstremalny niż Caffyn, było dla mnie świetną zabawą (śmiech).

Jak radziłaś sobie ze świadomością niebezpieczeństw czyhających w wodach wokół Australii? Rekiny, krokodyle, węże, meduzy, ogromne fale i miejscami setki kilometrów bez możliwości zejścia na ląd...
Bez problemów. Nie mogę tylko oceniać krokodyli, widocznie było dla nas wystarczająco dużo miejsca, aby nie wchodzić sobie w drogę...

Po Australii kolejnym kontynentem stała się Ameryka Południowa. Czy do tej wyprawy przygotowywałaś się jakoś inaczej niż do poprzedniej?
W tym przypadku było jedynie dużo więcej papierkowej roboty...

Freya i jej sprzęt

Do tej pory pływałaś na kajakach Epic, teraz na Point 65. Skąd ta zmiana?
Z firmę Epic nie mogliśmy dojść do porozumienia w kwestii zbudowania kajaka pod moje indywidualne potrzeby i odpowiedniej promocji projektów. Nazwany moim imieniam model „Freya” od Point 65, jest zaprojektowany specjalnie pod kątem moich wypraw. Współpraca marketingowa jest też zdecydowanie lepsza.

Jak dużo waży twój sprzęt i ekwipunek podczas opływania Ameryki?
Z zapasem jedzenia na trzy tygodnie i wody na tydzień wszystko waży jakieś 75 kilogramów.

Co jesz podczas wyprawy?
Nie mam jakiejś specjalnej diety, jedzenie musi tylko zachowywać świeżość w cieple i być łatwe do przygotowania i zjedzenia. Zakupy robię po prostu w supermarketach.

Opłynęłaś Horn, teraz jesteś w tropikach. Powiedz, na jakich wodach wolisz pływać, zimnych czy ciepłych?
Zdecydowanie bardziej wolę zimne akweny. Dużo łatwiej jest się chronić przed zimnem, niż przed upałem. Poza tym lepiej jest wieczorem po prostu wyskoczyć czystym z nieprzemakalnego kombinezonu niż dbać o skórę w tropikach.

Który odcinek południowoamerykańskiego wybrzeża był dotychczas najtrudniejszy?
Zdecydowanie Przylądek Horn. Trudne było też dobijanie do brzegów na wybrzeżu chilijskim i peruwiańskim, ze względu duże pływy i potężne fale przybrzeżne.

Freya Hoffmeister nieustraszona

Czy boisz się czegoś na dalszej trasie?
Co to jest strach? Jestem nieustraszona (śmiech).

Zakończenie opłynięcia Ameryki Południowej planujesz w maju 2014 roku. Co dalej?
10 maja 2014 roku dopływam do końca. A co dalej? Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić.

Wywiad przeprowadził: Jakub Czajkowski

 

 

Jestem nieustraszona

 

Forum Extremum: Zanim zaczęłaś uprawiać kajakarstwo, zajmowałaś się wieloma dyscyplinami sportu, gimnastyką, kulturystyką, skokami spadochronowymi. Potem usiadłaś w kajaku. Dlaczego akurat kajakarstwo stało się twoją życiową pasją?

Freya Hoffmeister: Kiedy urodziłam dziecko uznałam ostatecznie, że skoki spadochronowe są zbyt niebezpieczne. Zaczęłam pływać kajakiem. Dopóki mój syn był mały, przez pierwsze sześć lat, zabierałam go ze sobą.

 

Co skłoniło cię to uprawiania kajakarstwa morskiego?

Mój syn był już trochę starszy i wyrósł z pływania razem ze mną w kajaku. Wtedy też pływanie po morzu stało się dla mnie bardziej ciekawe, niż pływanie po rzekach i jeziorach.

 

W jaki sposób przygotowujesz się do długich maratonów i wypraw kajakowych?

Niestety, z reguły siedząc przy biurku i wszystko organizując.

 

Twoje wyprawy wspiera dużo osób, jednak z reguły płyniesz już na nie samotnie. Czy tak jest lepiej?

Cóż, rzadko mogę znaleźć kogoś równie szalonego i lubiącego podróże w takim stylu jak ja. Ale przez ostatnie cztery miesiące bardzo dobrze płynęło mi się z moim partnerem Peterem Unoldem. Niestety z powodów zawodowych mógł towarzyszyć mi tylko przez ten krótki czas.

 

Opłynęłaś dotychczas Islandię, Wyspę Południową Nowej Zelandii, aż w końcu Australię. Australia była wielkim wyczynem, ale powiedz którą z tych wypraw darzysz największym sentymentem i masz z niej najlepsze wspomnienia?

Wszystkie wyprawy były niezwykle interesujące, gdy trwały. Jednak najlepsze wspomnienia mam z wyprawa najbardziej aktualnych.

 

Dlaczego zdecydowałaś się opłynąć akurat Australię? Czy powodem była chęć powtórzenia wyczynu Paula Caffyna, tyle że w jeszcze bardziej ekstremalnym wydaniu, czyli bez wsparcia?

Nie mogłam opłynąć Australii jako pierwsza, ale to nie tak, że chciałam powtórzyć jego wyczyn i naśladować kogokolwiek. Po prostu akurat był na to dobry czas i okoliczności. Jednak muszę przyznać, że płynięcie w sposób jeszcze bardziej ekstremalnym niż Caffyn, było dla mnie świetną zabawą (śmiech).

 

Jak radziłaś sobie ze świadomością niebezpieczeństwa czyhających w wodach wokół Australii? Rekiny, krokodyle, węże, meduzy, ogromne fale i miejscami setki kilometrów bez możliwości zejścia na ląd...

Bez problemów. Nie mogę tylko oceniać krokodyli, widocznie było dla nas wystarczająco dużo miejsca, aby nie wchodzić sobie w drogę...

 

Po Australii kolejnym kontynentem stała się Ameryka Południowa. Czy do tej wyprawy przygotowywałaś się jakoś inaczej niż do poprzedniej?

W tym przypadku było jedynie dużo więcej papierkowej roboty...

 

Do tej pory pływałaś na kajakach Epic, teraz na Point 65. Skąd ta zmiana?

Z firmę Epic nie mogliśmy dojść do porozumienia w kwestii zbudowania kajaka pod moje indywidualne potrzeby i odpowiedniej promocji projektów. Nazwany moim imieniam model „Freya” od Point 65, jest zaprojektowany specjalnie pod kątem moich wypraw. Współpraca marketingowa jest też zdecydowanie lepsza.

 

Jak dużo waży twój sprzęt i ekwipunek podczas opływania Ameryki?

Z zapasem jedzenia na trzy tygodnie i wody na tydzień wszystko waży jakieś 75 kilogramów.

 

Co jesz podczas tej wyprawy?

Nie mam jakiejś specjalnej diety, jedzenie musi tylko zachowywać świeżość w cieple i być łatwe do przygotowania i zjedzenia. Zakupy robię po prostu w supermarketach.

 

Opłynęłaś Horn, teraz jesteś w tropikach. Powiedz, na jakich wodach wolisz pływać, zimnych czy ciepłych?

 

Zdecydowanie bardziej wolę zimne akweny. Dużo łatwiej jest się chronić przed zimnem, niż przed upałem. Poza tym lepiej jest wieczorem po prostu wyskoczyć czystym z nieprzemakalnego kombinezonu niż dbać o skórę w tropikach.

 

Który odcinek południowoamerykańskiego wybrzeża był dotychczas najtrudniejszy?

Zdecydowanie Przylądek Horn. Trudne było też dobijanie do brzegów na wybrzeżu chilijskim i peruwiańskim, ze względu duże pływy i potężne fale przybrzeżne.

 

Czy boisz się czegoś na dalszej trasie?

Co to jest strach? Jestem „nieustraszona” (śmiech).

 

Zakończenie opłynięcia Ameryki Południowej planujesz w maju 2014 roku. Co dalej?

10 maja 2014 roku dopływam do końca. A co dalej? Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić.

 

Drukuj PDF