04 lutego 2013
6600 na Broad Peak
Poniżej komunikaty wyprawy:
Z czwartku 31 stycznia
1.02 powinni oni rozpocząć rozwieszanie lin poręczowych w kierunku obozu III, ale są informacje od wyprawy, że raczej zajmą się podniesiem namiotu wyżej, bo teraz stoi on na zbyt małej platformie. 1.02 z bazy do obozu II wyruszą Adam Bielecki i Maciej Berbeka. |
Z piątku 1 lutego
W dniu dzisiejszym Tomek i Artur zajęci byli przenoszeniem obozu II. Jak się okazało stał on zbyt nisko, bo tylko na 6050 m n.p.m. - od dziś dopiero ma poprawną lokalizację na 6200 m n.p.m. Maciej i Adam doszli z bazy do obozu II przed zmierzchem. Cała czwróka w dniu 2.02 planuje zejść do bazy, skąd w górę do obozu II ma z kolei wyruszyć kierownik z 3. wspinaczy pakistańkisch. |
Z niedzieli 3 lutego
W dniu 3.02 po nocy w obozie II pakistańczycy Amin i Karim donieśli liny do końca poręczówek na 6550 m n.p.m. Shaheen z/w na złe samopoczucie rozpoczął odwrót już z obozu II. Towarzyszył mu kierownik Krzysztof Wielicki. Bazę osiągnięto po południu. Tak więc wszyscy uczestnicy wyprawy są w bazie. Warunki się pogorszyły. Na 4. i 5. lutego zapowiadany jest silny wiatr do 80 km/h już na 6500 m n.p.m. Należy się spodziewać dwudniowej przerwy w akcji górskiej. |
Miejsce złożenia depozytu na wysokości 6600 m n.p.m.
Poniżej relacja Tomasza Kowalskiego z akcji górskiej w ostatnich dniach:
Powyżej camp 1 teren robi się bardziej stromy, kilka wyciągów lodowych wymaga więcej skupienia. Mijamy ostatnie miejsce do którego dotarliśmy podczas poprzedniego wyjścia. Dalej używamy poręczówek, które rozłożyli nasi przyjaciele z Pakistanu. Po 3h docieramy do „komercyjnego” campu 2. Jest on o 200 metrów niżej od naszego zamierzonego obozowiska. Postanawiamy, że rozbijemy się tutaj, bo zapada zmierzch, a wraz z nim następuje dodatkowy spadek temperatury. Namiot rozkładamy na małej platformie, niestety jego część zwisa z uskoku. Dla bezpieczeństwa całą konstrukcję przymocowujemy do śruby lodowej, dzięki temu w przypadku większego wiatru nie powinno nas zwiać ;). Noc przebiega bez ekscesów. Rano wychodzimy niespiesznie wraz z pojawiającym się słońcem. Doładowani dodatkowym depozytem osiągamy w końcu podstawę turni na 6300 m n.p.m. gdzie ma stanąć obóz 2. Z daleka wydawała się na kilkudziesięciometrową skałę, w rzeczywistości to 10-metrowy obelisk. Widać, że w tym miejscu rozkładało się wiele ekspedycji. Przygotowanie platformy, czyli wykopanie poprzednich kilku namiotów, wyrównanie terenu i odkrycie kilku „skarbów” zajmuje nam ponad 2 godziny. Namiot wzmacniamy na wszystkie możliwe sposoby, przymocowując go do starych haków i szabli śnieżnych. Dokładamy też krótką poręczówkę, żeby trawers dojściowy był bezpieczniejszy. Resztę dnia gotujemy i jemy, czekając na Maćka i Adama , którzy rano wyszli do góry. Docierają do nas zaraz przed zapadnięciem zmierzchu. Adam w lekkim stanie hipotermii, bo postanowił dojść do obozu prawie w samej bieliźnie. Namiot mieści naszą czwórkę, ale ostry wiatr przez całą noc skutecznie utrudnia spanie. Ostatecznie Artur śpi jak kamień, Maciek spał jednym okiem i jedną nogą, Adam czekał na atak szczytowy, a ja miałem wizję Kazimierza Głazka, której nie potrafię do końca wytłumaczyć… Rano długo mobilizujemy się do wyjścia. Ja z Arturem idziemy przodem i zużywamy ok. 250 metrów lin, łącząc kawałki starych i nowych poręczówek. Artur prowadzi ostatnie trudności powyżej camp 2. Chłopaki za nami idą obładowani sprzętem biwakowym do założenia „trójki”. Razem docieramy do śnieżnej grani na ok. 6600 m n.p.m. Postanawiamy w tym miejscu zostawić cały depozyt i szybko ruszamy po poręczach w dół. Blisko camp 1 spotykamy Krzyśka, Karima oraz Shaheena i Amina, którzy planują spędzić noc w dwójce. Ekspresowo po 3,5h meldujemy się w base campie. A tu czeka na nas lunch, herbata i ciepła messa. Czas na zasłużony rest… |