sobota, 26 marca 2016

6600 na Broad Peak

broad peak polska zimowa wyprawy 2013

Poniżej komunikaty wyprawy:

Z czwartku 31 stycznia


31.01 Tomasz Kowalski i Artur Małek po ok. 9 godzinach wspinaczki z bazy dotarli do obozu II na 6200 m n.p.m. i spędzą tu noc.

1.02 powinni oni rozpocząć rozwieszanie lin poręczowych w kierunku obozu III, ale są informacje od wyprawy, że raczej zajmą się podniesiem namiotu wyżej, bo teraz stoi on na zbyt małej platformie. 1.02 z bazy do obozu II wyruszą Adam Bielecki i Maciej Berbeka.

 

Artur Małek w drodze do obozu 2
Artur Malek do C2 broad peak

 

Z piątku 1 lutego


Czworo wspinaczy Artur Małek, Tomasz Kowalski, Maciej Berbeka i Adam Bielecki znajdują się w obozie II i wszyscy oni spędzą tam noc.

W dniu dzisiejszym Tomek i Artur zajęci byli przenoszeniem obozu II. Jak się okazało stał on zbyt nisko, bo tylko na 6050 m n.p.m. - od dziś dopiero ma poprawną lokalizację na 6200 m n.p.m.

Maciej i Adam doszli z bazy do obozu II przed zmierzchem. Cała czwróka w dniu 2.02 planuje zejść do bazy, skąd w górę do obozu II ma z kolei wyruszyć kierownik z 3. wspinaczy pakistańkisch.

 

Maciej Berbeka Maciej Berbeka broad peak 2013


Z niedzieli 3 lutego

W dniu 3.02 po nocy w obozie II pakistańczycy Amin i Karim donieśli liny do końca poręczówek na 6550 m n.p.m.
po czym z/w na wiatr rozpoczęli odwrót do bazy.

Shaheen z/w na złe samopoczucie rozpoczął odwrót już z obozu II. Towarzyszył mu kierownik Krzysztof Wielicki. Bazę osiągnięto po południu. Tak więc wszyscy uczestnicy wyprawy są w bazie. Warunki się pogorszyły.

Na 4. i 5. lutego zapowiadany jest silny wiatr do 80 km/h już na 6500 m n.p.m. Należy się spodziewać dwudniowej przerwy w akcji górskiej.


Miejsce złożenia depozytu na wysokości 6600 m n.p.m.depozyt 6600 broad peak 2013

 

Poniżej relacja Tomasza Kowalskiego z akcji górskiej w ostatnich dniach:


30 stycznia ruszamy z Arturem w celu założenia komfortowego campu 2. Jest bardzo zimno co skutecznie spowalnia nasza akcje. Po 4h osiągamy camp 1 i robimy godzinę restu. Plecaki mamy dosyć ciężkie. Ubrania i sprzęt osobisty, jedzenie na 2 dni, śpiwory puchowe, gazy, menażki itp. Do tego 5,5 kg duży namiot „jetstream”, który ma stanąć na wysokości 6300 m n.p.m. Po drodze dokładamy sobie szable śnieżne, śruby i sprzęt który napotykamy po drodze.

Powyżej camp 1 teren robi się bardziej stromy, kilka wyciągów lodowych wymaga więcej skupienia. Mijamy ostatnie miejsce do którego dotarliśmy podczas poprzedniego wyjścia. Dalej używamy poręczówek, które rozłożyli nasi przyjaciele z Pakistanu. Po 3h docieramy do „komercyjnego” campu 2. Jest on o 200 metrów niżej od naszego zamierzonego obozowiska. Postanawiamy, że rozbijemy się tutaj, bo zapada zmierzch, a wraz z nim następuje dodatkowy spadek temperatury. Namiot rozkładamy na małej platformie, niestety jego część zwisa z uskoku. Dla bezpieczeństwa całą konstrukcję przymocowujemy do śruby lodowej, dzięki temu w przypadku większego wiatru nie powinno nas zwiać ;). Noc przebiega bez ekscesów.

Rano wychodzimy niespiesznie wraz z pojawiającym się słońcem. Doładowani dodatkowym depozytem osiągamy w końcu podstawę turni na 6300 m n.p.m. gdzie ma stanąć obóz 2. Z daleka wydawała się na kilkudziesięciometrową skałę, w rzeczywistości to 10-metrowy obelisk. Widać, że w tym miejscu rozkładało się wiele ekspedycji. Przygotowanie platformy, czyli wykopanie poprzednich kilku namiotów, wyrównanie terenu i odkrycie kilku „skarbów” zajmuje nam ponad 2 godziny. Namiot wzmacniamy na wszystkie możliwe sposoby, przymocowując go do starych haków i szabli śnieżnych. Dokładamy też krótką poręczówkę, żeby trawers dojściowy był bezpieczniejszy.

Resztę dnia gotujemy i jemy, czekając na Maćka i Adama , którzy rano wyszli do góry. Docierają do nas zaraz przed zapadnięciem zmierzchu. Adam w lekkim stanie hipotermii, bo postanowił dojść do obozu prawie w samej bieliźnie. Namiot mieści naszą czwórkę, ale ostry wiatr przez całą noc skutecznie utrudnia spanie. Ostatecznie Artur śpi jak kamień, Maciek spał jednym okiem i jedną nogą, Adam czekał na atak szczytowy, a ja miałem wizję Kazimierza Głazka, której nie potrafię do końca wytłumaczyć…

Rano długo mobilizujemy się do wyjścia. Ja z Arturem idziemy przodem i zużywamy ok. 250 metrów lin, łącząc kawałki starych i nowych poręczówek. Artur prowadzi ostatnie trudności powyżej camp 2. Chłopaki za nami idą obładowani sprzętem biwakowym do założenia „trójki”. Razem docieramy do śnieżnej grani na ok. 6600 m n.p.m. Postanawiamy w tym miejscu zostawić cały depozyt i szybko ruszamy po poręczach w dół. Blisko camp 1 spotykamy Krzyśka, Karima oraz Shaheena i Amina, którzy planują spędzić noc w dwójce. Ekspresowo po 3,5h meldujemy się w base campie.

A tu czeka na nas lunch, herbata i ciepła messa. Czas na zasłużony rest…

 

Obóz 2. i droga ponad nim


Relacja filmowa z akcji w ostatnich dniach na Broad Peak

 

Drukuj PDF