Kuryło za Ural


Piotr Kuryło w trasie (fot. Tomasz Kwiatkowski/Piotr Kuryło)


Piotr Kuryło i Tomasz Kwiatkowski, którzy zmierzają na rowerach z Lizbony do Władywostoku, dziś dojadą do Ufy – ostatniego większego miasta przed południowym Uralem. Za górami zaczyna się Azja.

O wyprawie czytaj w artykułach:
Kuryło Rowerem.
Kuryło startuje.
Kuryło w Niemczech.
Kuryło w Rosji.

Udało nam się skontaktować z Piotrem Kuryło za pośrednictwem telefonu komórkowego w piątek, późnym wieczorem.

– Miałem upadek. Przednie koło spadło z krawędzi. Trochę się potłukłem. Poobdzierałem skórę na kolanie. Ale nic takiego się nie dzieje. Jest w porządku – informował Piotr Kuryło.

7 lipca team przejechał przez stolicę Rosji.

– Przez Moskwę szybko przemknęliśmy. Wjechaliśmy późno. Ale na Placu Czerwonym zrobiłem sobie zdjęcie z sobowtórem Władimira Putina – informuje Kuryło.

Rowerzyści narzekają trochę na swój sprzęt. Piotr już w Polsce musiał zmienić łańcuch oraz tylną oponę. Tomasz Kwiatkowski oponę zmieniał kilka dni temu w Kazaniu.

Właśnie za Kazaniem Polacy skręcili, za namową miejscowego kierowcy, na południe, z głównej drogi. Miały być skróty, a jak informują, jechali kilkadziesiąt kilometrów błotnistą drogą przez las.

Piotr Kuryło opowiada również o rosyjskich kierowcach: – Już musiało się roznieść, że jest dwóch takich co jadą na rowerach do Władywostoku. Coraz więcej kierowców nam macha. Niektórzy zatrzymują się i z niedowierzaniem pytają, czy na pewno wiemy dokąd jedziemy, jak to jest daleko.

Z kolei o bezpieczeństwie na drodze mówi tak: – Tam gdzie nie ma pasa awaryjnego – tragedia. Brakuje centymetrów.

Team w ostatnich dniach średnio dziennie przejeżdża 170 kilometrów. Na liczniku mają już przejechane ponad 6000 kilometrów. Do celu wyprawy, Władywostoku, pozostało jeszcze około 9000 kilometrów.

Trasę Polaków można śledzić TUTAJ.

 

autor: Jakub Karp

 

 

Tagi:

Powiązane

Drukuj