24 marca 2014
52 dni w lodówce
Krzysztof Suchowierski
─ Teraz temperatury są OK. Rano jest około minus 30 stopni Celsjusza. Potem, gdy świeci słońce, trochę cieplej. Od czasu do czasu robi się zimno. Minus 40. Ale najgorszy jest wiatr ─ opowiada Krzysztof Suchowierski, z którym wczoraj udało nam się skontaktować telefonicznie.
Przyznaje, że najniższa temperatura jaką odnotowali to minus 55 stopni Celsjusza. ─ Gorzej już chyba nie będzie. Zresztą mamy już doświadczenie. Poradzimy sobie ─ wyznaje.
Przypomnijmy. Przypomnijmy. Krzysztof Suchowierski wraz z dwoma Rosjanami (Iłanem Czeczniewem i Jegorem Kowalczu) przemierzają na rowerach przez Jakucję. Z południa na północ. 3500 kilometrów. Ta część Rosji słynie z niskich temperatur – w okresie zimowym słupek rtęci często osiąga minus 40 stopni Celsjusza.
O wyprawie czytaj w artykułach:
Jakucja zimą.
Liczy się psycha.
Suchowieski rusza.
- 40 dnia pierwszego.
1 lutego wyruszyli z Neriungri na południu Jakucji. Cel na północy ─ Czerski nad Morzem Wschodnio-Syberyjskim.
Ekipa ma już za sobą ponad 2000 kilometrów.
Kilka dni temu minęli Pik Pobiedy ─ najwyższy, liczący 3147 m n.p.m., szczyt wschodniej Syberii.
W połowie marca minęli Ojmiakon. To właśnie tu w latach 20. XX wieku odnotowano najzimniejszą temperaturę na północnej półkuli ─ minus 71 st.C. Tej zimy słupek rtęci spadał jedynie do minus 40 st.C. Cykliści jednak nie wjechali do samego miasta, musieliby odbić z trasy.
─ Teraz jedziemy przez góry. Mamy przed sobą jeszcze jakieś 500-600 kilometrów po górach. Jedziemy głównie dolinami, ale czasem, tak raz dziennie, jest podjazd. Musimy schodzić z rowerów i je pchać. Nie robimy teraz więcej niż 60 kilometrów w ciągu dnia ─ opowiada Krzysztof Suchowierski.
Rowerzyści jadą obecnie po zimniku ─ specjalnie przygotowanym odśnieżanym szlaku wyznaczonym po zamarzniętych rzekach. Zwykle przemieszczają się ubitym śniegu, czasem jednak rowery trzeba pchać.
─ Teraz po drodze jest o wiele mniej miejscowości. Mamy zapas jedzenia, ale zdarza się, że zatrzymujemy ciężarówki i prosimy o chleb ─ przyznaje Krzysztof Suchowierski. Aut więcej niż 20 sztuk dziennie nie spotykają.
─ Kilka dni temu mieliśmy wspaniałe spotkanie z hodowcami reniferów. Nocowaliśmy u nich ─ opowiada Polak. W ostatnich tygodniach większość nocy podróżnicy spędzają w namiocie. Jednak namiot jest dwuosobowy, a rowerzystów trzech.
─ Wolę spać pod gołym niebem. Nie ma ciasnoty, a też szybciej rozkładam i zwijam obóz.
Polski podróżnik zapewnia, że pod względem fizycznym i psychicznym jest wszystko w porządku. Nie ma odmrożeń, rower, mimo że łapie awarie, jedzie dalej. Chociaż, jak przyznaje podróżnik, zmęczenie zaczyna się kumulować.
─ Żyjemy tu z dnia na dzień. I tyle.
Partnerzy i sponsorzy wyprawy