Świat bez kabiny


Yvan Bourgnon i Vincent Beauvarlet wpływają do Agadiru po 8 dniach trudnej żeglugi


Nowatorska próba Szwajcara została podjęta wspólnie z drugim żeglarzem, ale wszystko wskazuje na to, że będzie on kontynuował wyzwanie samotnie, co jeszcze bardziej zwiększa pierwiastek szaleństwa zawarty w takim rejsie. Jeśli ktokolwiek może tego dokonać, prawdopodobnie jest to właśnie Yvan.

– Moje ogromne doświadczenie długich lat prowadzenia szerokich wielokadłubowców i katamaranów sportowych, chciałem połączyć w jedno unikalne wyzwanie. Podczas okrążania Przylądku Horn w zeszłym roku przy wietrze 100 km/godz., zdałem sobie sprawę, że to szaleństwo może być możliwe – wyznaje Yvan Bourgnon, rocznik 1971.

Na swoim koncie ma już niejeden rekord, a wszystkie są związane z mniejszymi lub większymi wielokadłubowcami. W 2006 roku był posiadaczem tytułu za najdłuższy samotny „przelot” 24-godzinny, który został od tamtej pory dwukrotnie poprawiony przez opisywanych na Forum Extremum, Thomasa Coville’a i Francisa Joyon’a.

O ich dokonaniach czytaj w artykułach: morskie rekordy.

Jednak rekord Szwajcara do dziś robi większe wrażenie, bo pokonał 610,5 Mm na trimaranie o długości zaledwie 60 stóp, a obaj Francuzi żeglowali trimaranami długich pomiędzy 95 a 105 stóp. Obecny rekord należy do Francisa Joyon’a i wynosi 668 Mm.

W dodatku Yvan Bourgnon nie wypływał po rekord, tak naprawdę wykonywał zlecenie dostarczenia jachtu do określonego portu, na starych żaglach. Jednak okno pogodowe było tak znakomite, że nie mógł się oprzeć próbie pobicia rekordu.

Yvan Bourgnon


W ciągu 2 dni spał 4 godziny, resztę spędził przy sterze i kabestanie, aż porwał się żagiel. To wszystko na dość ruchliwym akwenie – od Zatoki Biskajskiej do Lizbony. Jak stwierdził sam: – Kompletnie szalone, chyba nie w pełni odpowiedzialne.

W 1969 roku Hobie Alter, założyciel znanej marki produkującej katamarany sportowe ułożył swoje słynne hasło reklamowe: „Hobie, sposób na życie”. Choć wtedy Yvan Bourgnon jeszcze się nie urodził, dziś mógłby być żywym wcieleniem tego sloganu. Dla niego żeglowanie sportowym wielokadłubowcem wykracza poza pracę lub pasję, bo ponad wszystko jest to jego życiowa droga.

Yvan Bourgnon twierdzi, że poza przygotowaniem fizycznym i psychicznym, w żeglowaniu małymi łódkami najważniejsze jest doświadczenie i zbieranie przepłyniętych mil. Setek tysięcy mil. Co roku, bez przerwy, w różnych warunkach, na różnych wybrzeżach.

Często, aby pozostać żywym, nie możesz zasnąć ani nawet położyć się. Tak jak w jego udanej próbie opłynięcia przylądku Horn z Sebastianem Roubinet na 18-stopowym katamaranie sportowym bez żadnej asysty. 450 mil w 60 niesamowicie intensywnych godzin, przy wietrze do 45 węzłów (sztorm) i 7-metrowych falach.

Nie ma żadnych wątpliwości, że przy tej temperaturze wody wywrotka oznaczałaby śmierć obu żeglarzy.

Katamaran, którym szwajcar chce opłynąć świat, sprawia wrażenie maleńkiego


Cofnijmy się trochę w czasie, bo historie z życia Yvana Bourgnon bywają nieprawdopodobnie mocne. Rok 1988, wybrzeże Atlantyckie niedaleko Nantes. Szwajcar właśnie kupił swój pierwszy używany Hobie Cat 16 za pieniądze uzbierane z drobnych sezonowych prac, którym oddawał się w każde wakacje i każdy weekend.

Będąc już po rejsie dookoła świata na turystycznym katamaranie rodziców i nie będąc wciągniętym w kultowy ówcześnie windsurfing, już wtedy wiedział, że jego życie będzie się obracać wokół szybkich wielokadłubowców.

Tego dnia wiało 7 w skali Beauforta, lecz Szwajcar pomimo braku doświadczenia zabrał ze sobą przyjaciół i „wyciął” na otwarte morze. Katamaran przewrócił się, załoga zdołała się go uchwycić, lecz słabo pływający Yvan – nie.

To na czym siedzi Yvan Bourgnon - to "kabina" w rejsie dookoła świata
 


Leżąc w 90-stopniowym przechyle, jachcik zaczął się dość szybko oddalać. Wkrótce roztrzaskał się na falochronie portu. Załoga została wyłowiona w pobliżu cała i zdrowa. Natomiast Yvan dopłynął do plaży 6 godzin później z wyraźnymi objawami hipotermii.

Determinacja – odłożyć, kupić następny, wyruszyć ponownie. Ze swoją dziewczyną jako załogantką, w 1995 roku zostaje Mistrzem Francji. Nawet krótki epizod z jednokadłubowymi jachtami przynosi mu spektakularny potrójny sukces – zwycięża regaty Mini Fastnet, Transgascogne i Mini Transat.

Jego sekret? Prowadzić każdy jacht jak Hobie Cata – nigdy nie refując żagli, nadrabiając mistrzowskim, uważnym sterowaniem. Po 72 godziny non stop, jeśli trzeba.

Mając 25 lat, łapał wszystkie możliwe okazje do żeglowania wielokadłubowcami – ze starszym o 5 lat bratem na pokładzie OMNI Primagaz 60’, wszelkie podstawienia jachtu, treningi, wyjścia w morze – zbierał doświadczenie. A gdy „wielki ptak” nie wypływał, wracał na swój maleńki Hobie Cat 16.

By realizować większe marzenia, założył własny team, który rozrósł się aż do 25 osób, stawiając go nieco przedwcześnie w roli lidera sporej drużyny. Kolejne wyzwania i kolejne nauczki – utrata masztu w dniu własnego ślubu (widocznie szkoda było nie wykorzystać wolnej połowy dnia na trening).

Trasa rejsu wokół globu. Wczoraj Szwajcar wyruszył z Wysp Kanaryjskich i zmierza w kierunku Karaibów


5 dni spędzonych w odwróconym o 180 stopni środkowym pływaku trimarana na trasie feralnych regat transatlantyckich Route du Rhum 2002. Jego 3-letni projekt nie wytrzymał, gdy żeglarska klasa Orma obumarła, a główny sponsor się wycofał. Co robi Yvan?

W 2007 roku, niezraniony i bez żadnych kompleksów, ponownie wraca do pływania małymi katamaranami, do roli żeglarza – akrobaty.

Po opłynięciu Hornu w 2012 roku, rejs dookoła świata wydaje się wręcz naturalnym kolejnym krokiem. Na nieco tylko większym, 21-stopowym specjalnie wzmocnionym kevlarem katamaranie. Z maleńkim budżetem.

Plan obejmuje 8-miesięczny rejs z przystankami, gdzie przy każdym postoju Yvan będzie odpoczywał wśród „tubylców” przez 2-3 tygodnie. Może czasami dołączy jakiś jacht prasy.

Przede wszystkim chce, żeby cechowała go zupełna niezależność: tylko sekstant, brak GPSa, ręczna odsalarka do wody i panele słoneczne potrzebne tylko do podładowywania telefonu satelitarnego.

Bez kabiny. Nawet bez normalnego kokpitu, tylko siatka i dwie uniesione wyżej ponad wodę ćwierć-trumny na burtach.

Zobacz, jak wygląda żeglowanie na maleńkim sportowym katamaranie


Yvan Bourgnon i Vincent Beauvarlet wypłynęli z Les Sables d'Olonne 5. października, miejscowości na południe od Nantes, gdzie legenda i innowator wielokadłubowego żeglarstwa, Eric Tabarly ma nawet swoją ulicę.

Żegluga na Wyspy Kanaryjskie wymagała dwóch postojów: planowego w La Counna i nadzwyczajnego postoju po 8 dniach bardzo ciężkiej żeglugi w Agadirze w Maroko.

Problemy z jakimi zmagali się żeglarze to odpoczynek i sen na poziomie niezbędnego minimum (przywiązany do ławki, bez dachu nad głową, w temperaturach schodzących w nocy nawet do 0 st.C.), problemy skórne w związku z ciągłym kontaktem z wodą, naprzemienne sztormy i okresy braku wiatru, które irytowały ich jeszcze bardziej i obniżały morale. Racjonowanie jedzenia w związku z bardzo małą ilością zapasów możliwych do zabrania.

Na Wyspach Kanaryjskich towarzysz Yvana zrezygnował z rejsu. Niestety wykrusza się także główny sponsor. Całe życie szwajcarskiego żeglarza składa się z takich momentów, więc pomimo trudnych chwil, szuka rozwiązań do kontynuowania projektu.

Na szczęście inni dwaj partnerzy wyprawy deklarują zwiększenie swojego wkładu finansowego i dalszy rejs znowu staje się realny.

Yvan Bourgnon obecnie przemierza samotnie Ocean Atlantycki


Ostatecznie, Yvan Bourgnon decyduje się na samotne kontynuowanie wyzwania i dokonuje na jachcie niezbędnych modyfikacji: autopilot pozwalający na choć odrobinę snu (mowa jest o jedynie 10-minutowych drzemkach!) oraz system do zmiany kąta osadzenia masztu, który w razie wywrotki dawałby mu szansę na samodzielne postawienie katamaranu. W dalszym ciągu decyduje się na płynięcie bez GPSa, asysty oraz otrzymywania prognozy pogody.

Wczoraj żeglarz opuścił Las Palmas na wyspach Kanaryjskich i samotnie kieruje się na Gwadelupę. Planowana długość tego przelotu to 2 tygodnie.

Choć na stronie wyprawy (dostępna tylko wersja w języku francuskim) na razie nie działa live-tracking, lecz warto za kilka dni sprawdzać: http://www.en-avant-toute.ch

Ten szwajcarski żeglarz to człowiek z nierdzewnej stali, obdarzony nutą francuskiego szaleństwa, lecz popartego maksymalnym życiowym doświadczeniem, jakie tylko mógł zdobyć człowiek w temacie wielokadłubowców każdego rodzaju, ze szczególnym naciskiem i umiłowaniem do małych łódek, jaką właśnie płynie.

 

autor: Aleksander Hanusz

wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony internetowej wyprawy: http://www.en-avant-toute.ch/yvan-bourgnon oraz ze strony internetowej Yvana Bourgnon: http://yvan-bourgnon.fr

 

 

 

Tagi:

Powiązane

Drukuj