19 lutego 2013
Relacja z ataków
Relacja Tomasza Kowalskiego z ostatnich dni na Broad Peak:
Prognoza mówi o możliwych dwóch dniach stosunkowo dobrej pogody. Więcej nam nie trzeba. Kierownik dzieli nas na dwa zespoły. Pierwszy pójdzie Adam z Arturem ze wsparciem HAPsów, kolejnego dnia ruszam ja z Maćkiem w towarzystwie Karima. Prognoza mówi o trochę pochmurnym ale prawie bezwietrznym 17stym lutego oraz o bardzo słonecznym, ale mocno wietrznym po południu 18stym. Tak więc obydwa zespoły mają szansę na szczyt. Niestety dwa dni poprzedzające okno wyglądają i rzeczywiście są fatalne. 15-go, czwórka dochodzi do obozu 2, ale zajmuje im to zamiast standardowych siedmiu godzin, dziewięć. Podobnie zespołowi, który wychodził dzień później. Wszystko przez zasypane ślady, niską temperaturę i wiatr. 16-sty jest jeszcze gorszy. Shamin z Aminem idą przodem celem złożenia depozytu na miejsc camp 4. Wyczyn iście heroiczny zważywszy na silny wiatr i bardzo niską temperaturę. Adam z Arturem wychodzą 1-2 godziny później. Po ciężkiej, całodniowej walce chłopaki dochodzą „tylko” do obozu 3 i postanawiają atakować szczyt z tego miejsca. szczęśliwie nasi przyjaciele z Hunzy wywiązuję się z zadania i składają depozyt mniej więcej na wysokości 7300 m n.p.m. i jeszcze tego samego dnia schodzą, wyczerpani do bazy. 17-sty luty. Po fatalnej, wietrznej nocy podchodzimy z Maćkiem i Karimem z camp 2 w celu dotarcia do obozu 4. Karim po kilku długościach liny zdradza zatrucie żołądkowe i wycofuje się na dół, zabezpieczając po drodze camp 2. Tomasz Kowalski podczas ataku szczytowego W tym samym czasie Adam z Arturem ruszają do ataku dopiero o 7:00 z powodu kompletnej dupówy, która trzyma ich przez pierwsze 3 godziny ataku. Niestety nie łącza się z bazą na umówioną godzinę poprzedniego wieczoru, ani przez cały dzień ataku co przyprawia kierownika o dodatkowe siwe włosy. Sam jestem przerażony podchodząc do obozu 3 i widząc rozłożony namiot mimo, że planowanie miał być złożony. Ostatecznie z miejsca obozu 3 dostrzegam dwie postacie jakieś 200 m pod przełęczą, a chwile potem sam zespół łączy się z bazą i postanawia zawrócić z powodu zbyt później godziny oraz ogólnego zmęczenia. Razem z Maćkiem ruszamy w dobrej pogodzie do depozytu na 7300 m n.p.m i tam spotykamy się z chłopakami, którzy schodzą do trójki na noc. Wyglądają na zmęczonych i co kilkaset metrów w zejściu muszą siadać, ale ostatecznie są zadowoleni z progresu. Prawda jest taka, że osiągnęli ok. 7800 m n.p.m, czyli wysokość, której żadna wyprawa od ataku Maćka Berbeki z 1988 nie osiągnęła! Po kolejnej bezsennej nocy na 7300 m n.p.m budzimy się o 2 w nocy w celu ataku przed planowanym załamaniem pogody po południu. Niestety mały namiocik szturmowy oraz spowolnione wysokością ruchy powodują, że z namiotu wychodzimy dopiero ok 5 rano. Nadzieja na ślady chłopaków i świetlistą noc szybko umarła i idziemy po omacku wybierając drogę zapamiętaną dnia poprzedniego. Dwukrotnie trawersujemy za daleko w lewo, raz wracamy na dobry szlak, drugi raz obchodzimy szczelinę i łączymy się okrężną drogą. Razem ze wschodzącym słońcem psuje się pogoda. Zaczyna wiać, robi się dużo zimniej. Maciek proponuje zawróć ja namawiam go na próbę dotarcia do poręczówek nad szczeliną, a może i przełęcz. Po kolejnej godzinie zaczynam tracić czucie w palcach u stóp i rąk, żadne próby rozgrzania nie pomagają. Tomasz Kowalski podczas zjazdów Brniemy dalej w zamieci do góry, nie mogę dogonić już Maćka, który jest ok 40m przede mną. Tym razem ja daję za wygraną nie widząc szans na poprawę pogody i samopoczucia. Wołam Maćka i wspólnie decydujemy się na zejście. Jak się później okazało, dokładnie w tym samym miejscu do pierwszy zespół. Schodzimy do camp 4, który zabezpieczamy, a ponieważ jest stosunkowo wcześnie decydujemy się na zejście do bazy. W trójce spotykamy chłopaków, którzy na nas czekali (dzięki!) i razem ruszamy na dół. Niestety jesteśmy z Maćkiem zupełnie wykończeni i na ostatnich nogach, dochodzimy już pod koniec dnia do bazy. Podsumowując , obydwa zespoły osiągnęły tę samą wysokość około 7700-7800 m n.p.m. W pierwszym zespole o braku sukcesu zaważyły trudy dwudniowego podejścia w złej pogodzie oraz późny atak z niskiego obozu 3. W przypadku drugiego zespołu zaważyła pogoda, która niestety nie sprawdziła się z przewidywaną. |