01 lipca 2013
Dogonić Francuza!
Zbigniew Gutkowski po 3 dobach żeglugi we mgle (fot. www.energasailing.pl)
Trzy i pół doby minęło od startu Zbigniewa „Gutka” Gutkowskiego z Nowego Jorku po rekord w samotnym żeglarstwie na jachcie jednokadłubowym przez Atlantyk z zachodu na wschód. Polski żeglarz rywalizuje w nieformalnych regatach z Franzucem Marc’iem Guillemot’em. W zimnej i gęstej mgle pędzonej silnym wiatrem, żeglarze idą łeb w łeb. Chociaż po omacku.
O starcie pisaliśmy w artykule: Gutek po rekord.
Pierwsze dni można podsumować jako bardzo nieprzyjazne dla żeglarza, czy dla człowieka w ogóle. Mgła o przejrzystości około 20-50 metrów towarzyszy mu od samego wybrzeża. Temperatura powietrza poniżej 10 st.C., a morza niewiele wyższa – niedawno dopiero przekroczyła 10 kresek. Wiatr 5-6 w skali Beauforta z silniejszymi szkwałami, ale to korzystne – zapewnia Enerdze dobrą… energię i prędkości ok. 17 węzłów (31 km/godz.), fale wiatrowe wysokości 3–3,5 metrów.
Już w pierwszej dobie coś zaczepiło o kil jachtu i spowodowało pewną stratę do francuskiego jachtu Safran i Marca Guillemota – „Gutek” musiał zrzucić wszytkie żagle i stanąć w dryf. Na szczęście niezidentyfikowany śmieć odczepił się.
Ogromna wilgoć skrapla się w spartańskiej kabinie Energi na każdym kawałku włókna węglowego – pomimo wszechobecnej nowoczesności, Zbigniew Gutkowski wybiera wodę gąbką. Były też dwie niebezpieczne mijanki, które mogły skończyć się katastrofą – z polskim kutrem rybackim o 10 metrów i wielkim jachtem o 50 metrów – ta pierwsza przy prędkości 24 węzły (44 km/godz.).
Polscy rybacy nie korzystali z systemu AIS i pojawili się na radarze w ostatniej chwili. Jak przystało, rozmawiali przez radio o… rybach, lecz nie odpowiedzieli na wywołanie Zbigniewa Gutkowskiego. Jacht zaś nie był widoczny na radarze.
Kolejna doba to stopniowe doganianie francuskiego jachtu – Polak zbliżył się do niego na 6 mil.
Dziś, jak donosi, „jest rodeo” na falach. A do tego wciąż przenikliwe zimno, które żeglarz najlepiej zabija gorącą czekoladą. I mgła – wciąż mgła. Nagłe wyłanianie się przedmiotów z mgły znają ci, którzy lądowali samolotem przy bardzo niskim pułapie chmur. Pas ukazuje się w ostatniej chwili i moment później następuje przyziemienie.
„Gutek” ma to przez cały czas – kolejne szeregi fal wyłaniają się o 20 metrów przed dziobem. I dobrze, jeśli jest to tylko pusty ocean, bo światła nawigacyjne są w nocy i we mgle widzialne z zaledwie kilkunastu metrów.
Oprócz tego jacht pokrył się gęsto krylem (małe skorupiaki) i czymś, co żeglarzowi przypomina węże. „Na wszelki wypadek nie ruszam” – pisze Gutkowski. „Aha, nie życzę nikomu mglistego Atlantyku. To dość dołująca okolica” – dodaje.
Od startu średnia prędkość Energi wyniosła 17,2 węzła, w ostatniej dobie 16,15 węzła. O godzinie 11.15 UTC (13.15 czasu polskiego) do mety pozostało 1458 Mm, a od startu 1436 Mm, czyli jacht jest już w połowie trasy.
Francuz w tym czasie wykonał zwrot na północ – manewr zapewne w celu znalezienia się w strefie silniejszego wiatru, który „Gutek” wykonał już w poprzedniej dobie. A więc teraz Energa zbliża się do Safrana w szybkim tempie.
Przy normalnej widoczności, żeglarze mieliby szansę się wzajemnie zobaczyć! Dzisiejszej nocy jachty „przesiądą się” z odchodzącego na wschód obecnego niżu na kolejny, który rozbudowuje się nad Nową Funlandią.
Do pobicia rekordu potrzeba średniej prędkości powyżej 13,7 węzła. Oprócz tego jednak trzeba dogonić Francuza lub przynajmniej przekroczyć metę mniej niż 15 minut po nim (Franzuc o tyle wystartował z Nowego Jorku przez polskim jachtem).
Dla polskiej bandery byłby to ogromny sukces – sławę, której prawdopodobnie nigdy nie zdobędziemy w piłce nożnej mamy na wyciągnięcie ręki dzięki jednemu człowiekowi.
Pozycję Zbigniewa Gutkowskiego można śledzić na stronie energasailing.pl w zakładce Tracking.
autor: Aleksander Hanusz