Broad Peak po polsku

polska zimowa wyprawa broad peak 2013 schemat drogi
Schemat drogi z zaznaczonymi obozami i ich planowaną wysokością (materiały prasowe wyprawy)

 

Kalendarium (opracowane na podstawie komunikatów prasowych wyprawy):

23.01. Założono bazę na wysokości 4900 m n.p.m. na lodowcu Godwin Austen pod zachodnią ścianą Broad Peak.

25.01. Do góry wyruszył zespół Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Amin Ullah Baig. Doszli oni do miejsca tzw. "niskiej jedynki" na wysokości 5400 m n.p.m. i ubezpieczyli drogę linami poręczowymi, po czym wrócili do bazy.

26.01. Maciej Berbeka i Karim Hayyat poręczowali dalszą część drogi.

27.01. Artur Małek, Tomasz Kowalski, Shaheen Baig, Amin Ullah Baig doszli do wysokości 5600 m n.p.m. i założyli obóz I. Po nocy w obozie I z 27.01 na 28.01 zespół Małek-Kowalski wyszedł do góry w kierunku obozu II. Artur i Tomek rozwiesili 450 metrów lin poręczowych do wysokości 5900 m n.p.m. i zeszli do bazy.

28.01. Z bazy do obozu I podszedł Adam Bielecki i Maciej Berbeka. Po noclegu w obozie I, ze względu na problemy z żołądkiem Adama Bieleckiego 29.01 zeszli do bazy.

30.01. Amin Ullah Baig i Shaheen Baig wyszli wcześnie rano z bazy. Po osiągnięciu końca lin na 5900 m n.p.m., zaczęli rozwieszać kolejne poręczówki i dociągnęli je aż do miejsca obozu II na 6200 m n.p.m. (właściwie na 6050 m n.p.m - patrz niżej). Po zostawieniu depozytu zaczęli schodzić do bazy.

31.01. Tomasz Kowalski i Artur Małek dotarli z bazy do obozu II na 6200 m n.p.m. (właściwie na 6050 m n.p.m - patrz niżej) i spędzili tam noc.

1.02. Maciej Berbeka i Adam Bielecki doszli z bazy do obozu II przed zmierzchem (Adam w lekkim stanie hipotermii, bo postanowił dojść do obozu prawie w samej bieliźnie – pisze w relacji Tomasz Kowalski). W tym samym dniu Tomasz Kowalski i Artur Małek zajęci byli przenoszeniem obozu II. Jak się okazało stał on zbyt nisko, bo tylko na 6050 m n.p.m. Od 1.02 ma poprawną lokalizację na 6200 m n.p.m.

2.02. Relacja Tomasza Kowalskiego: „Rano długo mobilizujemy się do wyjścia. Ja z Arturem (Małkiem) idziemy przodem i zużywamy ok. 250 metrów lin, łącząc kawałki starych i nowych poręczówek. Artur (Małek) prowadzi ostatnie trudności powyżej camp 2. Chłopaki (Maciej Berbeka, Adam Bielecki) za nami idą obładowani sprzętem biwakowym do założenia „trójki”. Razem docieramy do śnieżnej grani na ok. 6600. Postanawiamy w tym miejscu zostawić cały depozyt i szybko ruszamy po poręczach w dół”.

3.02. po nocy w obozie II Pakistańczycy Amin Ullah Baig i Karim Hayyat donieśli liny do końca poręczówek na 6550 m n.p.m. i zeszli do bazy.

Przez kilka dni wszyscy pozostają w bazie, ze względu na pogodę.

6.02. Tomasz Kowalski, Artur Małek i Amin Ullah Baig dotarli po południu do miejsca obozu II na 6200 m n.p.m. Niestety na miejscu nie znaleźli namiotu, który zwiała wichura. Tomasz Kowalski i Artur Małek bez sprzętu biwakowego i możliwości noclegu musieli wycofać się na noc do obozu I a Amin Ullah Baig wycofał się do bazy.

7.02. Artur Małek i Tomasz Kowalski wyruszyli z nowym ekwipunkiem obozowym z obozu I do obozu II. Ich zadaniem jest odbudowa obozu II. Z bazy do obozu II wyruszyli Adam Bielecki, Maciej Berbeka i Shaheen Baig z dodatkowym namiotem i sprzętem.

8.02. Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski, Artur Małek po jednym dniu wspinaczki z obozu II osiągnęli wysokość 7000 m n.p.m., gdzie w miejscu zgliszcz po tzw. "obozie koreańskim" założyli obóz III. Spędzili w nim noc i zeszli do bazy.

Przez kilka dni wszyscy pozostają w bazie, ze względu na pogodę.

15.02. Z bazy, z zamiarem zaatakowania szczytu wyszli Adam Bielecki i Artur Małek oraz Amin i Shaheen.

16.02. Adam Bielecki i Artur Małek dotarli do C3. Maciej Berbeka, Tomek Kowalski i Karim Hayyat są w obozie II. Shaheen Baig, Amin Ullah Baig wyszli na rozpoznanie ponad III wraz z depozytem na założenie obozu szturmowego, tzw. czwórki. (Z relacji Tomka Kowalskiego: „Nasi przyjaciele z Hunzy wywiązują się z zadania i składają depozyt mniej więcej na wysokości 7300 m n.p.m.)". Plan na następny dzień: Adam Bielecki i Artur Małek mają założyć obóz szturmowy (obóz IV). Według założeń ma on stanąć na 7600 m n.p.m.

17.02. Adam Bielecki, Artur Małek zrezygnowali z zakładania obozu IV i zaatakowali wprost z III. Zatrzymała ich szczelina na wysokości 7820 m n.p.m. i zawrócili do obozu III. Tego samego dnia podchodzący z dwójki Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski ominęli obóz III i rozbili biwak szturmowy na wysokości 7400 m n.p.m. (wysokość według oficjalnego komunikatu wyprawy) i spędzili tam noc. Biwak został rozbity w miejscu, do którego dzień wcześniej Shaheen Baig i Amin Ullah Baig wynieśli depozyt.

Relacja Tomasza Kowalskiego dotycząca 17.02.:
„W tym samym czasie Adam (Bielecki) z Arturem (Małkiem) ruszają do ataku dopiero o 7:00 z powodu kompletnej dupówy, która trzyma ich przez pierwsze 3 godziny ataku. Niestety nie łączą się z bazą na umówioną godzinę poprzedniego wieczoru, ani przez cały dzień ataku co przyprawia kierownika o dodatkowe siwe włosy.
Sam jestem przerażony podchodząc do obozu 3 i widząc rozłożony namiot mimo, że planowanie miał być złożony. Ostatecznie z miejsca obozu 3 dostrzegam dwie postacie jakieś 200 m pod przełęczą, a chwilę potem sam zespół łączy się z bazą i postanawia zawrócić z powodu zbyt później godziny oraz ogólnego zmęczenia.
Razem z Maćkiem (Berbeką) ruszamy w dobrej pogodzie do depozytu na 7300 m n.p.m. i tam spotykamy się z chłopakami, którzy schodzą do trójki na noc. (…)
Po kolejnej bezsennej nocy na 7300 m n.p.m. budzimy się o 2 w nocy w celu ataku przed planowanym załamaniem pogody po południu".

18.02. Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski opuścili obóz szturmowy (IV) na wysokości 7400 m n.p.m. (według Tomasza Kowalskiego 7300 m n.p.m.) o godzinie. 05.00 rano. O godzinie 10.00, z powodu wiatru o narastającej sile, podjęli decyzję o przerwaniu ataku i zeszli do bazy.
Z relacji Tomasza Kowalskiego: „Podsumowując, obydwa zespoły osiągnęły tę samą wysokość około 7700-7800 m n.p.m. W pierwszym zespole o braku sukcesu zaważyły trudy dwudniowego podejścia w złej pogodzie oraz późny atak z niskiego obozu 3. W przypadku drugiego zespołu zaważyła pogoda, która niestety nie sprawdziła się z przewidywaną”.

Na dwa tygodnie pogoda zatrzymała wyprawę w bazie.

3.03. Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Karim Hayyat doszli do obozu II.

4.03. Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Karim Hayyat doszli do obozu szturmowego (IV).

5.03. Wymarsz z obozu IV o godzinie 5:15. O godzinie 11 wspinacze dotarli do szczeliny brzeżnej na wysokości około 7850 m n.p.m. Około godziny 12:30 stanęli na przełęczy pomiędzy właściwym szczytem i Broad Peak Middle. Stamtąd na szczyt, w zależności od warunków, jest 1,5-3 godziny wspinaczki.

Maciej Berbeka i Adam Bielecki szli przodem. Tomasz Kowalski i Artur Małek pozostali nieco z tyłu.
Czterej himalaiści zdobywali szczyt kolejno przez około godzinę 17-18.00 (według wcześniejszych komunikatów między 17.30-18), po czym bez zwłoki ze względu na późną porę rozpoczynali zejście w dół. Chodziło o zejście jak najniżej zanim zapadną ciemności. Jako ostatni schodził Tomasz Kowalski. Przed nim był widoczny przez niego Maciej Berbeka.

Tego dnia słońce zachodziło około godz. 17.50

Choć każdy z uczestników posiadał radiotelefon, to łączność była utrzymywana jedynie z Tomkiem Kowalskim i Arturem Małkiem (u Adama Bieleckiego przestroiła się częstotliwość, Maciej Berbeka nie używał radia z niewiadomych względów).
Tempo schodzenia Tomasza Kowalskiego i idącego przed nim Macieja Berbeki zaraz po zdobyciu szczytu od pierwszych minut zejścia było dramatycznie wolne. Do około godziny 2.00, 6 marca - w ciągu aż 7-8 godzin marszu i wspinaczki w dół - pokonali oni odcinek prawie do przełęczy, który standardowo zajmuje około godzinę.

Adam Bielecki osiągnął obóz IV na 7400 m n.p.m. (lub 7300 m n.p.m.) około godziny 21.00, 5 marca.
Artur Małek osiągnął obóz IV około godziny 2.00, 6 marca.

O ile wszystkie informacje i godziny zostaną potwierdzone po zakończeniu wyprawy i jej powrocie do Polski, sytuacja w dniu ataku szczytowego wyglądała następująco:

 

6.03. Adam Bielecki schodzi do bazy. W dobrym stanie i bez odmrożeń dociera tam o godzinie 21.30. Artur Małek wraz z Karimem Hayyatem (który podszedł do góry) pozostaje w obozie IV. Przez cały dzień oczekuje zaginionych wspinaczy. Opuszcza obóz późnym wieczorem. Następnego dnia dociera do bazy.

 

 

Podsumowanie postępów na drodze:

  • Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Amin Ullah Baig rozwiesili liny poręczowe do 5400 m n.p.m.;
  • Artur Małek, Tomasz Kowalski, Shaheen Baig, Amin Ullah Baig rozwiesili liny poręczowe do 5600 m n.p.m. i założyli obóz I;
  • Artur Małek, Tomasz Kowalski rozwiesili liny poręczowe do 5900 m n.p.m.;
  • Amin Ullah Baig i Shaheen Baig rozwiesili liny poręczowe do 6050 m n.p.m.;
  • Artur Małek, Tomasz Kowalski rozwiesili liny poręczowe do 6200 m n.p.m. i przenoszą obóz II;
  • Artur Małek i Tomasz Kowalski założyli nowy obóz II, po zwianiu go przez wiatr. Wynieśli sprzęt z obozu I;
  • Adam Bielecki, Maciej Berbeka, Artur Małek i Tomasz Kowalski rozwiesili liny poręczowe do 7000 m n.p.m. i założyli obóz III;
  • Amin Ullah Baig i Shaheen Baig wynieśli depozyt na 7400 m n.p.m. (według Tomasza Kowalskiego na 7300 m n.p.m.), gdzie ostatecznie staje obóz szturmowy, obóz IV.

 

Podsumowanie

We wspinaczkę górską wpisane jest ryzyko. Ryzyko uszczerbku na zdrowiu, a nawet ryzyko śmierci. Każdy kto wspina się w górach, a szczególnie himalaiści, mają tego świadomość. Nie ma ośmiotysięcznika, na stokach którego nie umarł człowiek.
Każdy wspinający się podejmuje to ryzyko na własne życzenie. Do wspinania, nikt nikogo nie zmusza. O tym czy postawić krok w górę, czy w dół każdy decyduje sam.
Wyprawa złożona z kilku uczestników zakłada działanie zespołowe. Sukces, zwłaszcza zimą na ośmiotysięczniku, trudno odnieść samemu. Porażka zwykle jest splotem pojedynczych zdarzeń.

Pomimo ponad 20 lat polskich doświadczeń we wspinaniu zimowym w górach najwyższych nie udaje się uniknąć wypadków. Do zdobycia zimą pozostały jeszcze dwa ośmiotysięczniki i zapewne nie zabraknie śmiałków, którzy będą próbować wspiąć się do historii. Odpowiedzi na poniżej zadane pytania, choć w małym stopniu, może pomogą uniknąć porażek w przyszłości.

 

Przebieg akcji górskiej na Broad Peak nasuwa kilka pytań:

1. Dlaczego nie udało się ustawić obozu szturmowego w planowanym miejscu, na wysokości 7600 m n.p.m. Stanął on 200 lub 300 metrów niżej (7400-7300 m n.p.m.)? W dniu 17.02 Adam Bielecki i Artur Małek mieli założyć obóz IV we właściwym miejscu (7600 m n.p.m.) jednak nie zrobili tego. Prawdopodobnie na własną rękę podjęli decyzję o zaatakowaniu szczytu. (Z relacji Tomasza Kowalskiego: „Niestety nie łączą się z bazą na umówioną godzinę poprzedniego wieczoru, ani przez cały dzień ataku, co przyprawia kierownika o dodatkowe siwe włosy”).

2. Dlaczego do ataku szczytowego wyruszyło czterech wspinaczy? W zasadzie wszyscy zaaklimatyzowani na 7000 m n.p.m. (spędzili przynajmniej jedną noc na wysokości 7000 m n.p.m.) uczestnicy wyprawy. Żaden z trzech Pakistańczyków nie spędził nocy na tej wysokości. Żaden ze wspinaczy w dniu ataku szczytowego nie został w odwodzie w obozie III lub IV.

3. Dlaczego 5.03, w dniu ataku szczytowego, nie ustalono godziny odwrotu (nieprzekraczalnej godziny, w której należy przerwać atak), a jeśli taką ustalono, dlaczego wspinacze nie trzymali się ustaleń? Dlaczego wspinacze (najwolniejsi lub wszyscy) nie zawrócili pomimo zapadającego zmroku?

4. Dlaczego najsilniejszy i najszybszy uczestnik ataku, Adam Bielecki (powrót ze szczytu do obozu IV w ciągu 3,5-4 godzin przy braku kontaktu telefonicznego z bazą i przy stabilnej pogodzie), nie zainteresował się losem schodzących za nim trzech wspinaczy?

5. Dlaczego najsilniejszy i najszybszy uczestnik ataku, Adam Bielecki, w dniu 6.03 nie zaczekał w obozie IV wraz z Arturem Małkiem na zaginioną dwójkę. Adam Bielecki zszedł do bazy o godz. 21.30 w dobrym stanie i bez odmrożeń. Artur Małek, po 8-godzinnym zejściu ze szczytu, pozostał w obozie IV przy stabilnej pogodzie do późnych godzin wieczornych w oczekiwaniu na Macieja Berbekę i Tomasza Kowalskiego.

 

Aktualizacja, godz. 22, 07.03.2013

Odnośnie punktu 2.
W komunikacie wyprawy z dnia 1 marca można przeczytać:
"Uczestnicy nie bardzo chcą się dzielić na 2 zespoły. Uważają, że w czwórkę - działając razem mają największe szanse na sukces. W bazie trwa burza mózgów, a spod czapek się dymi. Kierownik ma bardzo trudne zadanie do wykonania".
Dziś w TVN, w programie Fakty o godz. 19 Krzysztof Wielicki, za pośrednictwem telefonu satelitarnego, przyznał, że wolał, by szczyt atakowały dwa zespoły, dzień po dniu. Czterej wspinacze jednak go przegłosowali i postanowili iść razem. Dokładnie wypowiada się: "Koledzy raczej mnie przegłosowali, że tak powiem... I uznali, że wolą iść w czwórkę, bo będzie im szybciej".

 

 

autor: Jakub Karp

 

Tagi:

Powiązane

Drukuj