Doba na łasce wiatrów


Zdjęcie Aleksandra Doby wykonane 23 stycznia z pokładu tankowca Nissos Delos (fotografia dzięki uprzejmości Piotra Chmielińskiego)


Aleksander Dobra od 116 dni pokonuje kajakiem Ocean Atlantycki. 5 października wyruszył z Portugalii. Teraz znajduje się około 600 mil morskich (1100 kilometrów) od brzegów Florydy.

O wyprawie Aleksandra Doby czytaj w artykułach:
Doba znów popłynie.
Doba za Kanarami.
Doba prawie w połowie.
Doba poza łącznością.


Polski kajakarz na początku stycznia opuścił strefę pasatów. Wcześniej wiatr sprzyjał mu i popychał w stronę celu. Teraz wiatry są zmienne, pojawiają się burze i kajak zdany jest na łaskę pogody.

– Przewidywaliśmy, że końcówka może być trudna pod tym względem  – przyznaje Andrzej Armiński sponsor i koordynator rejsu Aleksandra Doby.

I łatwo nie jest. W ciągu ostatnich trzech tygodni kajak został zniesiony na północ. 16 stycznia zaczęło wiać z północnego-zachodu. W ciągu kolejnych dni Aleksander Doba zatoczył wielkie koło i dopiero 11 dni później (poniedziałek 27 stycznia) przeciął pozycję, na której znalazł się wcześniej.

A to nie koniec kłopotów. W nadchodzących dniach znów będą wiać niesprzyjające wiatry.

– Żarty się skończyły. Ale wystarczyłoby, że pogoda byłaby sprzyjająca i Olek w 10 dni dopłynąłby do Florydy – mówi Andrzej Armiński.

Polski kajakarz zabrał ze sobą prowiantu na 150 lub nieco więcej dni podróży.

– Pozostaje nam być tak cierpliwymi, jak cierpliwym jest Olek – podsumowuje Andrzej Armiński.

Ale jaka jest kondycja psychofizyczna polskiego kajakarza nie wiadomo. Od 20 grudnia nie ma z nim łączności. Choć zabrał ze sobą na pokład dwa telefony satelitarne, żaden z nich nie działa.

W ostatnich dniach Aleksander Doba przepływa przez słynne wody Trójkąta Bermudzkiego (fot. www.aleksanderdoba.pl)


Ostatni kontakt z Aleksandrem Dobą miała załoga tankowca Nissos Delos, która podpłynęła do kajakarza na wezwanie SOS. Błędnie wysłane, jak się potem okazało – Polak odmówił pomocy i płynął dalej.

Można jednak domniemywać, że z kajakarzem wszystko dobrze. Na jakiej podstawie?

– Przyznam, że mnie samego zastanawia ten fakt, ale wydaje mi się, że Olek odbiera moje SMS-y wysyłane na jeden z telefonów satelitarnych – zdradza Andrzej Armiński.

Już dwa razy prosił kajakarza o uruchomienie w specyficzny sposób (dotychczas niepraktykowany przez Dobę) lokalizatora satelitarnego SPOT. Kajakarz dwukrotnie zastosował się do instrukcji.

Czemu Aleksander Doba nie odpowiada na SMS-y? Okaże się po dobiciu kajaka do plaży na Florydzie.


autor: Jakub Karp

 

 

Tagi:

Powiązane

Drukuj