piątek, 01 kwietnia 2016

Yvan na Pacyfiku

yvan bourgnon pacyfik
Yvan Bourgnon na swym katamaranie (fot. Denis Tisserand/www.en-avant-toute.ch/yvan-bourgnon)


Szwajcarski żeglarz Yvan Bourgnon, nie pozbywając się radosnego usposobienia, dokonuje rzeczy niebywałych – na sportowym katamaranie pozbawionym kabiny, bez prognoz pogody, GPSa i asysty, opływa świat. I jak na razie doskonale mu idzie – przepłynął już Atlantyk.

O wyprawie szwajcara czytaj w artykułach: Yvan Bourgnon.

10 grudnia, po przeskoczeniu Atlantyku w 21 dni, zawinął na Martynikę. 26 stycznia wyruszył w dalszą podróż ─ kierunek Kanał Panamski.

16 lutego już był na Pacyfiku i skierował swój katamaran w stronę Wysp Galapagos. Tu pozostał przez kilka dni i 7 marca wyruszył na najdłuższy, najtrudniejszy odcinek.

Wczoraj właśnie ukończył wielki ten wielki etap. W niecałe 20 dni „przeleciał” przez pół Oceanu Spokojnego i zacumował szczęśliwie na wyspie Nuku Hiva na Polinezji Fracuskiej. Od początku podróży z Les Sables d’Olonne we Francji, ma już na swym logu 10 000 mil morskich (ponad 18 500 kilometrów).

27. marca o godzinie 6 czasu lokalnego żeglarz wpłynął do portu na mistycznej wyspie Markizów. W przeddzień szczęśliwego finału kolejnego etapu niesamowitego rejsu, relacjonował w tych słowach:

Cóż… wszystko dobrze u mnie na pokładzie! Jestem na około dzień od przybycia na Markizy. Smakuję te ostatnie mile przy wietrze 10-20 węzłów (przyp. red. – żeglarz nie ma wiatromierza), chlapany przez ziarna wody, typowo tropikalne warunki, które pozwalają mi żeglować przy normalnych prędkościach. Pozwoliłem sobie na 40-minutowy sen i obudziłem się twarzą w bryzgu wody, jacht wbił się w falę i zostałem katapultowany prosto na siatkę. Łódź nie przewróciła się, ale dzioby nurkowały w wodzie bardzo długo. Wydawało się, że ciągnie się to w nieskończoność. Byłem wobec tego kompletnie bezsilny. I w końcu jacht wypoziomował się, niemalże cudem. Chyba mam pęknięte żebro. Ale teraz to nie ma znaczenia! Jestem w formie i nie powstrzyma mnie to przed żeglowaniem do samego końca.

 


To nie jedyny “sielankowy” dzień z tego etapu – szwajcar między innymi uszkodził jedną z płetw sterowych po uderzeniu w niezidentyfikowany obiekt. Przez tydzień nie widział słońca, lecz potem miał go w nadmiarze i cierpiał od oparzeń. Walczył ze spękaną skórą. Radził sobie z poważnym niedoborem wody. Szczękał zębami w ciężkich nocnych ulewach i miewał podbite oko od uderzenia latającej ryby (to domena nie tylko tego etapu!).

Kiedy jesteś na odkrytopokładowej łodzi, świat, morze i horyzont wydają się jeszcze szczególniej bezkresne. Na większym jachcie spędzamy mnóstwo czasu w kabinie. Ja bez przerwy obserwuję horyzont, zawsze patrzę do przodu, aby wychwycićmoment, gdy dzioby złapią się w falę, patrzę i patrzę nieskończenie częściej…

 


Na Markizach Yvan został przywitany na wodzie przez tradycyjne pirogi, a na lądzie przygotowano powitanie z muzyką i tańcami. Mógł wrócić pamięcią do czasów dzieciństwa, kiedy uczył się w szkole w Taiohae, właśnie na Nuku Hiva.

 

Zobacz jak Polinezyjczycy witali wczoraj żeglarza

 

autor: Aleksander Hanusz

 

 

Drukuj PDF