piątek, 05 sierpnia 2016

Yvan po wywrotce


Ivan Bourgnon w swoim kokpicie


Yvan Bourgnon płynie przez Ocean Atlantycki na maleńkim (6,2 metra długości) sportowym katamaranie. Bez kabiny!

Więcej o wyprawie Szwajcara czytaj w artykule: Świat bez kabiny.

Yvan Bourgnon wystartował z Wysp Kanaryjskich 20 listopada (a nie jak wcześniej podawaliśmy – 26 listopada).

Żeglarz zmaga się z nietypowymi warunkami pogodowymi – jak na strefę pasatów środkowego Atlantyku. Dopadają go silne sztormy (anomalia), jak i cisze. Być może strefa pasatów przesunęła się bardziej na południe, niż wskazywałyby mapy pilotowe?

Ale wróćmy do tego, co spotkało samotnego żeglarza.

30 listopada, w ostatnią sobotę, Yvan Bourgnon zaliczył wywrotkę.

Oddajmy mu głos:

„Wczoraj żeglowałem cichutko w spokojnych warunkach, gdy nagle zobaczyłem nadciągający sztorm (Yvan płynie bez prognoz! – przyp.red.). Przeczuwając najgorsze, zrefowałem żagle. Wiatr ponownie uderzył z okrutną siłą. Zdecydowałem się zrzucić grota.

W trakcie tego manewru wiatr uderzył z wielką siłą, jakieś 50–60 węzłów (90-110 km/godz.) – nie wiem dokładnie (Yvan płynie bez urządzeń elektronicznych – przyp. red.). Jakoś udało mi się umocować grota, ale nie mogłem zrolować foka, wiatr był już zbyt silny. Musiałem walczyć przez godzinę z jachtem na pełnym foku, w końcu wiatr minimalnie odpuścił i udało się go nawinąć.

I wtedy sztorm powrócił – nawet sobie nie wyobrażacie – z jak nieprawdopodobnym okrucieństwem. Jacht przewrócił się – bez postawionych żagli.

Łódź leżała na boku. Na szczęście byłem przywiązany. Ale dryf był bardzo szybki. Ledwo udało mi się ściągnąć linę, aby dopłynąć do katamaranu. By postawić go z powrotem walczyłem przez około godzinę. W końcu udało się poprzez odchylenie masztu pod wiatr, dzięki czemu łódka wstała niemalże sama.

Po tym zmagałem się z wejściem na pokład, ponieważ jest dość wysoko, a jacht już zaczął sam płynąć. Na szczęście nic mu, ani mi nic się nie stało (z późniejszego wpisu na blogu wyprawy wynika co innego – przyp. red.), po prostu straciłem jedzenie, noże – takie duperele, bo wszystko co ważne było zabezpieczone.

Suszę się i próbuję zasnąć, ale szok nie pozwala mi na sen tej nocy. Cały czas wieje około 35-40 węzłów.

Samo przyleganie ciałem do łodzi jest już ogromnym wysiłkiem. Na szczęście, jestem w pełnej kondycji. Chociaż teraz mam lekki dołek. Na szczęście nadszedł dzień, bo gdyby była noc, byłoby to szaleństwem.

Już 36 godzin szalonej walki o normalną żeglugę i dostaję łomot. Musisz myśleć o każdej fali, bo każda z nich uderza w jacht jak młot. Poza tym moja łódka ma tę chorobę, że została zaprojektowana do kursów, których statystycznie mam być 80 procent, a tu nie bardzo są takie warunki”.


W dzisiejszym raporcie Yvan Bourgnon mówi, że czuje się dobrze, poza tym, że maszt ma pęknięcie w górnej części, więc nie może używać spinakera i w pełni postawić grota. Choć nadal jest wstrząśnięty wydarzeniami sprzed kilku dni i zadziwiony niespotykanymi warunkami pogodowymi, których doświadcza od początku swojego rejsu, jest zdeterminowany jak nigdy i ciepło dziękuje fanom za ich wsparcie.

Do Gwadelupy pozostało mu około 1900 kilometrów

Tracking (już działa!): Sprawdź pozycję żeglarza.

 

autor: Aleksander Hanusz

 

 

Drukuj PDF