15 lipca 2013
Do Tuktoyaktuk
Jeśli nie da się na wiosłach, łódź można spórbować ciągnąć. W arktycznej wodzie! (fot. The Mainstream Last First)
Dotychczas nikomu nie udało się łodzią wiosłową pokonać Przejścia Północno-Zachodniego. Tego lata próbują szczęścia dwie załogi.
O obu wyprawach czytaj w artykułach:
Wiosła w Arktyce.
Wiosłują w Arktyce.
Załoga "The Mainstream Last First" na pokładzie „Arctic Joule” wystartowała 5 lipca po południu z osady Inuvik w delcie rzeki Mackenzie z zamiarem przepłynięcia łodzią wiosłową Przejścia Północno-Zachodniego. Po 2-3 dniach czwórka w składzie Kevin Vallely, Paul Gleeson, Frank Wolf i Denis Barnett zamierzała dopłynąć do oddalonego o niecałe 200 kilometrów Tuktoyaktuk leżącego już nad Morzem Beauforta (początkowo to stąd mieli ruszyć 1 lipca, jednak przygotowania do wyprawy opóźniły start o kilka dni).
Przez pierwsze 3 dni wiosłowali przez 24 godziny na dobę (systemem 2 osoby przez 12 godzin). Potem unieruchomiła ich pogoda. Wiatr wzmógł się do 35 węzłów (65 km/godzinę).
Co prawda próbowali ciągnąć (!) łódź (ważącą ponad tonę) na płytkiej wodzie przy brzegu, jednak w ciągu dnia przemieścili się w ten sposób tylko 900 metrów do przodu. Zdecydowali, że lepiej przeczekać sztorm w osłoniętej od wiatru zatoce. Po trzech dniach przestoju, około 6 kilometrów przed Tuktoyaktuk, w końcu udało im się ruszyć i dopłynąć do osady.
Tymczasem samotnie wiosłujący Francuz Charles Hedrich, który wyruszył na Przejście Północno-Zachodnie z Cieśniny Beringa 1 lipca, przepłynął zatokę Kotzebue Sound.
Pokaż Wiosła w arktyce na większej mapie
Dystans między Wales, skąd wystartował, a Point Hope zamierzał pokonać w 3-4 dni przecinając zatokę po otwartej wodzie. Zajęło mu to jednak aż 8 dni. Głównym powodem wolniejszego tempa na początku był północny wiatr, który potem zmienił kierunek i znosił go na wschód. Wioślarz musiał zmienić kurs i dopłynął do wybrzeża w okolicy zatoki Kivalina.
Odtąd trzymał się kilkanaście kilometrów od wybrzeża i płynął na północ. Minął Point Hope i skaliste klify przylądka Cape Lisburne.
Po drodze Hedrich spotyka wiele dzikich zwierząt – walenie, foki i mnóstwo ptaków. Warunki w jakich wiosłuje – silny wiatr, wilgoć, temperatura w dzień około 0 stopni Celsjusza, dryfujące kry lodowe, miliony meszek i komarów na brzegu – są bardzo ciężkie, a im bliżej jesieni tym będą jeszcze gorsze.
autor: Jakub Czajkowski