czwartek, 04 sierpnia 2016

Wyspy i mgły


Rafał Chmielewski liczy na spotkanie z wielorybami, choć na razie jeszcze do niego nie doszło (fot. Rafał Chmielewski)


Rafał Chmielewski wyruszył w poniedziałek, 1 lipca, na samotną kajakową wyprawę wzdłuż południowego wybrzeża Nowej Funlandii w Kanadzie. Obszar, po którym płynie, nazywany jest cmentarzyskiem atlantyckich sztormów i łatwy do pokonania kajakiem nie jest.

O wyprawie  czytaj w artykule: Funlandia kajakiem.
Przeczytaj wywiad z Rafałem Chmielewskim: Pływam bez filtrów.


Rafał Chmielewski nie ma ze sobą telefonu satelitarnego, w miejscach, przez które płynie, nie ma zasięgu telefonii komórkowej. Przed wyprawą obiecał, że skontaktuje się z redakcją Forum Extremum z mijanych po drodze miejscowości, jeśli uda mu się tam znaleźć telefon stacjonarny.

Wczoraj wieczorem czasu polskiego, około godziny 21 (około godziny 15 czasu lokalnego) odebraliśmy połączenie od Rafała Chmielewskiego.

– Jestem w Burgeo. Nie łatwo było znaleźć tu telefon. Internetu w ogóle chyba tu nie ma – informował Rafał Chmielewski.

Pogodę ma dobrą – bezwietrzną, słoneczną. Morze jest spokojne. Niewielkie zafalowanie nie stwarza trudności w pływaniu. Jest ciepło, a nawet, jak zaznacza kajakarz, o wiele cieplej niż się spodziewał. Jedyna niespodzianka ze strony pogody to mgły. – Miałem dwa dni, kiedy były naprawdę gęste. Widoczność spadała do jakichś 10 metrów – mówi.

 


Pokaż Rafał Chmielewski płynie kajakiem... na większej mapie

 

Rafał Chmielewski przed wyprawą nastawiał się na spotkania z wielorybami. Zabrał ze sobą specjalny sprzęt do nagrywania ich głosów pod wodą. Na razie jednak oprócz fok nie spotkał większych ssaków morskich. – Płynę po dość płytkiej wodzie, za płytkiej dla wielorybów – wyjaśnia Rafał Chmielewski.

Dodaje, że codziennie mija kilkadziesiąt wysp. Musi między nimi kluczyć i zaznacza, że prawdopodobnie robi więcej kilometrów niż pierwotnie zakładał. Przed wyprawą całą trasę obliczył na około 800 kilometrów.

Rafał Chmielewski opisuje, że każdego dnia wstaje nieco po godzinie 6 rano. Przez dwie, trzy godziny przygotowuje śniadanie i zwija obóz. Płynie przez 6-8 godzin, bez schodzenia na ląd. – Wieczorem rozstawianie obozu zabiera mi sporo czasu. Tu jest tundra. Często muszę przenosić sprzęt wgłąb lądu, szukać skalistych wzniesień, bo dookoła jest podmokły mech, na których nie byłbym wstanie rozbić namiotu – opowiada kajakarz.

Dopisuje mu humor, samotność nie doskwiera. – Wszystko jest dobrze – podsumowuje Rafał Chmielewski.

 

Forum Extremum objęło wyprawę patronatem medialnym

logo Forum Extremum

Drukuj PDF