czwartek, 04 sierpnia 2016

Koniecznie za grań


Ostatnie poręczówki na wysokości 6100 m n.p.m. (fot. www.nangradream.blogspot.com)


– Jesteśmy w namiociku na 6200 m n.p.m. Postawiliśmy go na takiej półeczce skalnej – Tomasz Mackiewicz mówił dziś przez telefon satelitarny w rozmowie z Forum Extremum.

O polskiej zimowej wyprawie na Nanga Parbat w sezonie zimowym 2013/14 czytaj w artykułach:
Nanga Dream startuje.
Baza pod Nangą
Nanga Dream w Pindi
5500 na Nandze
.
Dujmovits rezygnuje.
Działania na Nandze.


– Plan jest taki, że z Pawłem Dunajem chcemy pchnąć się do 7000. Tam koniecznie przeskoczyć na drugą stronę grani i zobaczyć jak wygląda stok od strony Diamir – wyjaśniał himalaista.

To właśnie od północnej strony góry wiedzie długi trawers pod kopułę szczytową Nanga Parbat.

Górne partie Nanga Parbat widoczne od strony Diamir. Na fotografiach, z dwóch różnych perspektyw, zaznaczono miejsce biwaku Tomasza Mackiewicza (podczas poprzedniej wyprawy) na wysokości 7147 m n.p.m. oraz drogę z dnia 7 lutego 2013. Linia wykropkowana - droga za granią, niewidoczna. Linia przerywana - powrót do biwaku. W tym roku polscy wspinacze zamierzają przekroczyć Grań Mazeno w okolicy biwaku z zeszłego roku (zdjęcia wykonane podczas wyprawy Mazeno Ridge 2012 i udostępnione dzięki uprzejmości Cathy O'Dowd)


Zapytany o nadchodzące załamanie pogody (wiatr przekraczający 100 km/godz. i silne opady śniegu), Tomasz Mackiewicz wyjaśnia, że według prognoz, jakie posiadają, radykalne pogorszenie warunków ma nastąpić w niedzielę, 2 lutego.

– Do tego czasu powinniśmy już wejść na te 7000 i wykopać porządną jamę – mówi.

Co potem? Wspinacze planują przeczekać w niej załamanie pogody.

– A potem, jeśli wszystko będzie w porządku, spróbujemy uderzyć w stronę szczytu. Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja – wyjaśnia himalaista.

Zapytany o konieczność poręczowania dalszej drogi odpowiada, że od miejsca, w którym się znajdują, stok nie jest wymagający technicznie, kładzie się, liny poręczowe aż do grani nie są konieczne, chociaż jest spory kawał do przejścia.

– Mamy ze sobą sto metrów liny. Powinna przydać się później – wyjaśnia.

Polacy spotkali dziś schodzących z góry Simona Moro i Davida Goettlera.

– Doszli na 6700 i wracali na dół – wspomina Tomasz Mackiewicz.

Jak zdrowie polskich wspinaczy?

– Szału nie ma. Ale dajemy radę. Nie gonimy, żadnych wyścigów. Powoli, metodycznie – odpowiada Tomasz Mackiewicz.

Z drugiej strony góry – na miejsce bazy dotarł wczoraj Daniele Nardi. Dziś poświęcił dzień na rozstawienie namiotów i przygotowanie bazy.

 

autor: Jakub Karp

 

 

Drukuj PDF