19 grudnia 2012
Kochamy tę górę
Tomasz Mackiewicz wraz z Markiem Klonowskim wyruszyli przed tygodniem (wtorek, 11.12.2012) pod Nanga Parbat, jeden z trzech ośmiotysięczników niezdobytych dotychczas zimą. Będą juz trzeci sezon z rzędu próbować wejść na wierzchołek.
Więcej o wyprawie możesz przeczytać w tekście Polacy na Nangę.
Przeczytaj wywiad, którego Tomasz Mackiewicz udzielił Forum Extremum po powrocie z wyprawy: Martwiłem się o ludzi.
Forum Extremym: Wybierasz się na Nangę Parbat. Trzeci raz. Trzeci raz zimą. I znów z Markiem Klonowskim. Zwykle takie wyprawy mają szerokie zaplecze medialne i pijarowców, którzy nagłaśniają sprawę. O was cicho. Media nie są zainteresowane waszymi próbami czy raczej wy unikacie mediów?
Tomasz Mackiewicz: Nie unikamy mediów. Cóż, wygląda na to, że to media unikają nas, a my też nie jesteśmy zbytnio zainteresowani nagłaśnianiem naszych wypraw, zbyt zajęci i skupieni na przygotowaniach i sensie naszych działań, które ogromnie nas pochłaniają. Nie mamy także zaplecza ludzi od spraw różnych, po prostu nie na wszystko wystarcza czasu. Tego typu relacja z mediami nie jest jednak uciążliwa chyba dla żadnej ze stron, więc nie narzekamy. Sami staramy się dbać o PR i być sobie zapleczem medialnym. Nie zależy nam na komercyjnej skali publikacji. Zależy nam na małej grupie uważnych słuchaczy i obserwatorów oraz aby we wszystkim, co robimy, chodziło o sprawy ważne, a nie o to, by o nas dużo mówiono i pisano.
Czy macie jakichś sponsorów lub dofinansowanie, czy udaje wam się organizować takie wyprawy wyłącznie za własne pieniądze?
Owszem, mamy kilku, nazwałbym ich „ofiarodawców”, bo trudno tu użyć określenia sponsoring. Za każdym razem udaje nam się to tu, to tam uprosić jakieś zniżki. Od zawsze towarzyszy nam Salewa, Rab czy Małachowski. W największej jednak części to z pracy rąk własnych udaje nam się realizować plany naszych wypraw.
Możesz opisać swoje doświadczenia górskie? Dociekliwi mogą znaleźć informacje o tym, że solowo wszedłeś na Khan Tengri, a z Markiem Klonowskim na Mt. Logan. Czy masz inne doświadczenia wspinaczkowe?
Nie lubię mówić o swoich górskich doświadczeniach, ponieważ relacjonowanie czy próba opowiedzenia, oddania własnych, bardzo osobistych i trudnych do opisania przeżyć przeważnie reflektuje jakąś ocenę, nigdy nie lubiłem być oceniany. Dlatego pozwól, że póki co, zostawię dla siebie moje historie górskie, a może z czasem zdradzę więcej. Przez wiele lat wspinałem się sportowo, po górach łaziłem różnych i zawsze mnie tam ciągnęło.
Oprócz ciebie i Marka Klonowskiego towarzyszy wam ktoś jeszcze. Kto to jest?
Towarzyszy nam kolega, inż. Adrian Kutarba, specjalista od energetyki odnawialnej. Planujemy bowiem jednocześnie stworzyć projekt solarno-wiatrowy, który zasiliłby górskie wioski i szkoły w energię, której obecnie tam brakuje. Adrian to silna osobowość z pewnym doświadczeniem w górach wysokich również. Nie ma od jednak o tyle ambicji na szczyt, o ile pomóc w zbudowaniu bazy oraz zaopatrzeniu pierwszych obozów. Jest bardzo ważnym członkiem tej wyprawy.
Na twoim blogu można znaleźć informację, że decyzja o próbie wejściu na ośmiotysięcznik zimą wynika przede wszystkim z faktu, że koszt pozwolenia to zaledwie 5% tego, co trzeba zapłacić za pozwolenie letnie. Czy taki argument ma sens? Czyż nie jest tak, że wejście zimowe jest 100% trudniejsze niż letnie?
Oczywiście, 300 dolarów za permit jest smacznym kąskiem, który przyciąga, jednak tak serio to dużo bardziej chodzi nam o kontynuację tego, co rozpoczął Andrzej Zawada, czyli zimowych wypraw w wysokie góry, kontynuację działa Polaków z lat 80’ i 90’, a także o promocję pamięci tych, którzy tam zostali wspinając się właśnie zimą. Chodzi też o to, by nie było tłoku, śmieci, telefonów i żeby był prawdziwy wyczyn (śmiech).
Czy jedną z Twoich motywacji jest fakt, że chciałbyś jako wspinacz praktycznie nieznany, nawet w środowisku, zdobyć ośmiotysięcznik zimą?
Być może gdzieś tam głęboko moje ego karmi się taką wizją, jeśli jednak tak jest, to nie jest to uświadomione pragnienie czy motywacja. Zakładając, że osiągniemy cel, wolałbym nadal pozostać nieznany. Chyba dlatego, że nie zdołałbym udźwignąć ciężaru popularności, próbując jednocześnie pozytywnie oddziaływać na ludzi i mieć z nimi dobry kontakt. Ale to takie hipotetyczne, póki co, myślenie. Trudne są rozmowy o motywacji, tej wewnętrznej rozmowie, którą prowadzi ze sobą każdy, kto podejmuje się trudnych i nietypowych wyzwań. Z drugiej strony, czy ktoś znany może dokonać mniej niż nieznany, albo czy nieznanemu wolno mniej niż znanemu, czy ktoś daje licencję na dokonywanie wyborów? Zdobycie góry należy do zdobywcy, każdy ma prawo podejmować wyzwania i mierzyć się z nimi, próbując właściwie ocenić szanse i zasób sił.
Możesz krótko opowiedzieć o dwóch poprzednich próbach wejścia na Nangę zimą? Do jakiej wysokości udało się wam dotrzeć? Co was zatrzymało?
Cóż, góra jest duża, więc trzeba jej poświęcić więcej czasu. Trzy lata to naprawdę niewiele, więc o poprzednich wyprawach mogę powiedzieć w skrócie, że był to rekonesans. Obwąchaliśmy się z nią, kochamy ją i lokalną społeczność. To była masa pozytywnych doznań, mimo iż nie dotarliśmy zbyt wysoko, to jednak zgromadziliśmy sporo wiedzy o tej górze i o nas samych.
Jak oceniasz wasze szanse tym razem – czy przygotowywaliście się jakoś szczególnie?
Wierzymy, że nam się uda (śmiech). Zrezygnowaliśmy z drogi Kinshofera, na której walczyliśmy rok temu. Tym razem wybraliśmy drogę Schella, po bardziej nasłonecznionej części góry. Liczymy na lepszą pogodę. Myślę, że szanse są większe.
Jak ma wyglądać akcja górska. Ile obozów? Jaki plan aklimatyzacyjny?
Proszę śledzić mój blog. http://czapkins.blogspot.com. Będę tam zamieszczał, w miarę możliwości, wpisy z kolejnych etapów wspinaczki. Mamy plan, ale może on ulegać modyfikacjom, dlatego nie chciałbym nic zdradzać.
Czy rozważałeś podjęcie współpracy z innymi polskimi wspinaczami, którzy mają doświadczenie z lata lub zimy na ośmiotysięczniku, co mogłoby zwiększyć szanse powodzenia wyprawy?
Wspinamy się i organizujemy nasze wyprawy wspólnie z Markiem Klonowskim. Doskonale się rozumiemy i uzupełniamy. Rozważaliśmy współpracę z innymi polskimi wspinaczami i nie zamykamy się na nią, ale jak dotąd pozostajemy przy sprawdzonym składzie.
Nie zastanawiałeś się, by wybrać jakiś inny cel zimowy? Choćby Broad Peak może się wydawać łatwiejszy. Dlaczego właśnie Nanga?
Nie chodzi o to, aby cel był łatwy. Nangę już znamy i kochamy ją i, tak jak już wspominałem, wspinamy na nią się dla pamięci Andrzeja Zawady i polskich zimowych wypraw.
Jeśli nie uda się tym razem, czy będą kolejne próby?
Myślę, że tak.
O wyprawie przeczytaj w artykule: Polacy na Nangę.