piątek, 05 sierpnia 2016

Doba znów popłynie


Aleksander Doba podczas wczorajszych prób na jeziorze Dąbie (fot. www.aleksanderdoba.pl)


Aleksander Doba w swój kolejny kajakowy rejs przez Ocean Atlantycki miał wyruszyć dziś, 26 września. Pogoda jednak krzyżuje śmiałkowi plany.

– U wybrzeży Portugalii jest niż, wieje silny wiatr w kierunku wschodnim. Musiałbym wiosłować pod wiatr. To bez sensu. Czekam na lepszą pogodę – wyjaśnia Aleksander Doba w rozmowie z Forum Extremum.

Start do transoceanicznego rejsu ma nastąpić z mariny w Lizbonie. Kajakarz chce wystartować, gdy ukształtuje się odpowiednia pogoda, przy której będą wiać stałe wiatry popychające go na zachód.

Aleksander Doba zapowiada, że najwcześniej w kierunku Portugalii wyruszy w najbliższą sobotę, 28 września. Podróż (z holowaniem kajaka na lawecie) zabierze dwa-trzy dni. Dopiero potem nastąpi start.

– Możliwe jednak, że z Polski wyjadę jeszcze później. Cały czas śledzę pogodę i czekam na najlepszy moment – mówi.

Ale zacznijmy od początku.

Aleksander Doba 9 września skończył 67 lat. W swoim życiu latał szybowcami, skakał na spadochronie, ale od 1980 zaczął uprawiać, jak sam określa, turystykę kajakową. Spłynął większością polskich rzek, przepłynął wzdłuż całego polskiego wybrzeża, zapuszczał się na europejskie akweny.

W 2000 roku przepłynął samotnie kajakiem z Polic do norweskiego Narwiku. 101 dni. Ponad 5300 kilometrów. Do dziś powtarza, że to była jego najtrudniejsza wyprawa.

A przecież ma na koncie absolutny wyczyn. Jako pierwszy człowiek na Ziemi przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent! Za nim o tym, warto wspomnieć, że w 2009 roku samotnie opłynął także jezioro Bajkał.

Wróćmy jednak do Atlantyku. Pierwszy raz, w 2004 roku, próbował przepłynąć z Ghany do Brazylii z Pawłem Napierałą. Musieli jednak zawrócić ze względu na pogodę.

W 2010 roku Aleksander Doba podjął wyzwanie na nowo – tym razem samotnie. W kajaku specjalnie skonstruowanym przez szczecińską stocznię jachtową Andrzeja Armińskiego.

Wypłynął z senegalskiego Dakaru 26 października. Po 99 dniach postawił stopę u wybrzeży Brazylii.

Tym razem kajakarz chce wystartować z Portugalii i dopłynąć na Florydę.

Aleksander Doba i zmodyfikowany kajak (fot. www.aleksanderdoba.pl)


Dlaczego Aleksander Doba ponownie rusza na Atlantyk, a nie na inny akwen?

Oczywiście brane były pod uwagę inne trasy. Ocean Spokojny. Północny Atlantyk. Jednak po konsultacji z właścicielem kajaka, czyli Andrzejem Armińskim, padło właśnie na tę trasę.

– Drugi powód jest i taki, że poprzednio płynąłem z Afryki do Ameryki Południowej. A teraz chcę popłynąć z Europy do Ameryki Północnej. Ten sam ocean, ale inne kontynenty – mówi Aleksander Doba.

Aleksander Doba zabiera ze sobą prowiant na 150 dni. Trasa jest prawie trzy razy dłuższa niż poprzednio, ale kajakarz liczy, że przy sprzyjających wiatrach uda mu się ją pokonać w 120 dni.

– Wiele zależy od pogody. Mój kajak nie jest zbyt zwrotny. Mam specjalny miecz, który wystaje 600 milimetrów spod dna. To utrudnia płynięcie, ale też stabilizuje kajak i pozwala mu wrócić do normalnej pozycji po wywrotce – wyjaśnia.

Próby stateczności i widoczny miecz (fot. www.aleksanderdoba.pl)


Kajak, to ta sama konstrukcja, którą Doba przepłynął już raz Atlantyk. Jednak zmodyfikowana. Rzuca się w oczy „ucięty” pałąk nad kokpitem.

– Przez tamten pałąk kajak ustawiał się bokiem do wiatru. Tym razem powinien mnie wspierać. Tak zmodyfikowaliśmy konstrukcję, by wiatr mi sprzyjał, a nie utrudniał – mówi Aleksander Doba.

Czy kajakarz nie ma obaw przed rejsem?

– Na warunki pogodowe jakie wynikają ze średnich wieloletnich jestem przygotowany. A na nieprzewidziane nie da się przygotować – podsumowuje.

 

autor: Jakub Karp

 

Drukuj PDF