piątek, 29 lipca 2016

Stary polarnik morze


To niezwykła wyprawa polarna. Po pierwsze niezwykła dlatego, że ekspedycje na ogół starają się dotrzeć do bieguna. Koniuchow i Simonow natomiast obrali Biegun Północny jako punkt startu. Niezwykła także, a może przede wszystkim, dlatego, że niezwykła jest postać Fiodora Koniuchowa. Ale o tym dalej.

Rosjanie trafili na Biegun Północny 6 kwietnia. Stąd ruszyli na południe – wyboru nie mieli. Mają zamiar przejść i przejechać około 4 tysięcy kilometrów, kończąc wędrówkę aż na południowym skraju Grenlandii, w Narsarsuaq (miejscowość leżąca na 61° 17’ szerokości geograficznej północnej). Planowo cała trasa zajmie im około 4 miesiące. Rosjanie zaplanowali łącznie trzy zrzuty (paliwo, jedzenie) i nie zamierzają odwiedzać żadnych ludzkich osiedli. Czegoś podobnego w historii polarnictwa jeszcze nie było.

Film promujący wyprawę (film w języku rosyjskim)


Polarnicy poruszają się na nartach. Jednak nie ciągną niewielkich, kevlarowych pulek. Mają drewniane sanie ważące 80 kilogramów, na których mieści się nawet 600 kilogramów ekwipunku, a także maszer – czyli powożący psami. Bo drewniane sanie ciągnięte są przez dwanaście psów. Rolę maszera pełni Wiktor Simonow, który pochodzi z Karelii i jest właścicielem sfory.

Psy Simonowa niejednokrotnie brały udział w wyprawach w trudnych warunkach. Po raz pierwszy jednak są uczestnikami tak długiej ekspedycji. Czworonogi potrzebują 7 kilogramów suszonego mięsa dziennie (na 12 psów). Dostają także specjalne dodatki witaminowe. Są przyzwyczajone do zimnego klimatu i nie muszą pić wody – jedzą śnieg.

Największym problemem Koniuchowa i Simonowa są obszary otwartej wody. Gdy do takowej się zbliżają, dodatkowym niebezpieczeństwem są spotkania z niedźwiedziami polarnymi. Największych kłopotów Rosjanie doświadczyli 21 kwietnia, gdy natknęli się na ogromną połynię (obszar otwartej wody).

Przeszkoda zatrzymała marsz na południe (musieli iść wzdłuż brzegu). Wkrótce natknęli się na foki. Widząc je, zaczęli wypatrywać niedźwiedzia polarnego. I faktycznie, wkrótce biały drapieżnik zjawił się na horyzoncie. Wygłodzone zwierzę goniło polarników przez cały dzień. Niedźwiedź był na tyle mądry, że podchodził do karawany od strony zawietrznej tak, aby nie wyczuły go psy.

Gonitwa skończyła się dopiero późnym wieczorem, wraz z szalejącym huraganowym wiatrem i zadymką śnieżną. Najwyraźniej niedźwiedź się schował przed złą pogodą. Tego dnia niemal do cna skończyły się naboje, bo Rosjanie strzelali w stronę drapieżnika, by go odstraszyć.

Zobacz zdjęcia z wyprawy (fot. Fiodor Koniuchow/Wiktor Simonow)


W nocy mężczyźni ustawili dla bezpieczeństwa psy dookoła namiotu, a sami pełnili na zmianę warty. Na szczęście, jak się później okazało, otwartą wodę można było obejść i oddalić od zagrożenia.

Teraz wciąż trwa gonitwa, ale nie z powodu niedźwiedzia. Polarnicy muszą jak najszybciej pokonać około 300 kilometrów, które zostały im do wybrzeży Grenlandii, by uniknąć otwartej wody. Wraz z nadchodzącą wiosną jest jej coraz więcej.

30 kwietnia kanadyjski samolot zaopatrzył polarników w żywność i niezbędny sprzęt. Zrzut zawierał 10 beczek ekwipunku o łącznej wadze 520 kilogramów. Po ciągnięciu niemal pustych sań przez ostatnie dni, psy znów będą musiały mozolić się z dużym ciężarem.

Reportaż ze startu wyprawy (film w języku rosyjskim)


Polarnicy pokonali około jednej czwartej całej trasy – nieco ponad połowę szlaku do Grenlandii. Codziennie przemierzają około 20 kilometrów. O ile Wiktor Simonow jedzie na saniach, to Fiodor Koniuchow pokonuje trasę na nartach.

Koniuchow to postać niebanalna, by nie powiedzieć – człowiek i podróżnik wybitny.

Urodził się w 1951 roku u wybrzeży Morza Azowskiego. Skończył seminarium duchowne, a także szkołę artystyczną na Białorusi. Ponadto ukończył szkołę nawigacji w Odessie i Arctic College w Petersburgu. Jest malarzem (międzynarodowe wystawy), pisarzem (9 książek) i duchownym Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Prowadzi własne czasopismo, sprzedaje herbatę. Ma żonę, trójkę dzieci i pięcioro wnuków.

Od dzieciństwa lubił podróżować. Jako piętnastolatek przepłynął łodzią wiosłową Morze Azowskie. Wszystkie jego wyprawy trudno by było wymienić. Najważniejsze z nich to: trzykrotne zdobycie Bieguna Północnego (z czego raz jako pierwszy Rosjanin solowo, ze wsparciem z zewnątrz), zdobycie Bieguna Południowego (jako pierwszy Rosjanin solowo i bez wsparcia, ciągnąc cały potrzebny sprzęt na sankach), dwukrotne wejście na Mt. Everest, zdobycie Korony Ziemi. Jest również żeglarzem, brał udział w wielu międzynarodowych regatach. Wielokrotnie przepłynął na jachtach Atlantyk. Raz samotnie pokonał ten ocean łodzią wiosłową (w 2002 roku – jako pierwszy i dotąd jedyny Rosjanin). Również jako pierwszy Rosjanin samotnie opłynął jachtem świat dookoła bez zawijania do portów (lata 1990/91).  

Tegoroczna wyprawa polarna, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, skończy się na południu Grenlandii pod koniec lipca. Pięć miesięcy później, w grudniu, Fiodor Koniuchow ma zaplanowaną już kolejną wyprawę. Łodzią wiosłową z Chile do Australii – solowo, non-stop. Jeśli mu się uda ta eskapada, będzie pierwszym człowiekiem, który przewiosłuje Ocean Spokojny od kontynentu do kontynentu (Ameryka Południowa – Australia).

 

autor: Joanna Mostowska

 

 

Drukuj PDF