29 grudnia 2012
W stronę bieguna 2.
28 grudnia (56. dnia marszu) Aaron Lindsau znajdował się na 86° 32'' 03' S 82° 05' 40'' W. Jak sam przyznaje, jego tempo jest wolne. Codziennie pokonuje nie więcej niż 20 kilometrów. 49. dnia marszu dotarł do depozytu na 85. stopniu. Ekipa Antarctic Logistics & Expeditions (ALE) – firmy, która jest tour operatorem w bazie Union Glacier – pozostawiła dla niego nie tylko zapasy jedzenia, ale również nową łopatę oraz maszty do namiotu – przedmioty, które zawiodły na wcześniejszych etapach wyprawy. Aaron podkreśla, że nowa łopata jest o wiele lepsza i pozwala mu okopać śniegiem namiot w ciągu 3-5 minut, co w przypadku łopaty, która miał ze sobą od początku, zajmowało mu ponad 10 minut. To istotna różnica, biorąc pod uwagę fakt, że jednym z krytycznych momentów podczas wypraw polarnych jest rozstawianie i zwijanie obozu.
W doniesieniach z wyprawy Aaron chętnie dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Informuje, że najbardziej boi się silnej burzy śnieżnej, choć na razie nie spotkał jeszcze sztormu. Opisuje również metodę mycia się w warunkach antarktycznych – do „kąpieli” używa torebek po zaparzeniu herbaty. Są wilgotne, ale przede wszystkim ciepłe.
23 grudnia (51. dnia marszu) Aaron Lindsau obchodził 39. urodziny. W ciągu ostatnich 10 dni Amerykanin ma sprzyjającą pogodę. Nie wieje, jest raczej słonecznie, temperatury dochodzą do minus 10 st.C. Główne trudności to zastrugi oraz na niektórych odcinkach kopny, głęboki na kilknaście centymetrów śnieg.
Arna Vilborg z Islandii szybko zmierza w kierunku Bieguna Południowego. 31. dnia marszu, 19 grudnia, przebyła połowę drogi. Arna niemal każdy swój codzienny raport o postępach rozpoczyna słowami: „Cóż za wspaniały dzień”. Rzeczywiście przez ostanich dziesięć dni biła własne rekordy odległości. 20 grudnia pokonała 24 kilometry. 22 grudnia – 25 kilometrów. 25 grudnia – 30 kilometrów. 26 grudnia przekroczyła 86° – od początku podróży przeszła ponad 700 kilometrów. Do bieguna pozostało jej około 430 kilometrów.
Islandce dopisuje humor – słucha kolęd, Harrego Potera, zdarza się jej również śpiewać podczas marszu.
W Wigilię, na lądolodzie Antarktycznym doszło do niecodziennego spotkania. Arna Vilborg spotkała Aarona Lindsau na pozycji 85° 39' 10'' S 81° 59' 35'' W. Wyruszyli z tego samego punktu – Hercules Inlet (80° 4' S, 79° 0' W), choć w różnym czasie – Aaron 2 listopada, Arna 19 listopada.
Aaron opisuje, że gdy w namiocie gotował wodę, usłyszał na zewnątrz swoje imię. To właśnie obok jego obozowiska przechodziła Arna Vilborg, która zatrzymała się na pogawędkę. Islandka podkreśla, że mogli przegadać całą noc, jednak zdecydowała, że pójdzie dalej, mijając obóz Amerykanina. Aaron zaznacza, że wyniósł ze spotkania nieco wiedzy - Vilborg pokazała mu skuteczniejszy sposób pokonywania zastrug.
Roland Kruger, zmierzający samotnie do Bieguna Południowego, codziennie pokonuje nieco ponad 25 kilometrów. Ostatnia jego pozycja, z 26 grudnia (33. dzień marszu), to 86° 55' S, 80° 10' W. Niemiec nie narzeka na pogodę, w ostatnich dniach natomiast musiał kluczyć między szczelinami lodowcowymi.
21 grudnia (28. dzień marszu) zrobił sobie dzień przerwy. Zdając sobie sprawę, że jest nieco spóźniony w stosunku do swoich planów, posilił się dodatkową porcją masła orzechowego, którą po chwili… zwymiotował. Jednocześnie poczuł się niezwykle osłbiony. Cały kolejny dzień poświęcił na wypoczynek, masaże nóg oraz nawodnienie organizmu.
18 grudnia z Hercules Inlet (80° 4' S, 79° 0' W) w stronę bieguna wyruszył Richard Parks z Wielkiej Brytanii. Richard prawdopodobnie zamierza pobić brytyjski rekord szybkości na tej trasie, który w 2006 roku ustanowiła kobieta - Hannah McKeand. Doszła do Bieguna Południowego w 39 dni i 9 godzin.
Richard Parks rzeczywiście maszeruje w szybkim tempie. 7. dnia marszu pokonał 32 kilometry, 8. Dnia – 32,5, a 9. – 34,4 kilometry i tego dnia przekroczył 82°. Ciągnie sanie ważące 89 kilogramów. Takie tempo może wyczerpywać fizycznie, jednak Brytyjczyk miał dotychczas tylko jeden dzień kryzysu, choć i tak przemierzył wtedy nieco ponad 24 kilometry.
O tym, że na jego wyprawie szybkość ma decydujące znaczenie, świadczą również inne elementy. Ojciec Richarda zmodyfikował kuchenkę, tak by spalała mniej paliwa, a tym samym, by trzeba było ciągnąć mniejszy jego zapas. Przed wyprawą Parks również trenował rozstawianie obozu. Teraz może się pochwalić, że rozstawienie namiotu, przerzucenie niezbędnego sprzętu z pulek do namiotu, okopanie namiotu, przygotowanie śniegu do gotowania, zabezpieczenie rzeczy pozostających na zewnątrz i rozłożenie paneli słonecznych zajmuje mu nie więcej niż 20-25 minut. Słowem: więcej czasu na odpoczynek, mniej czasu na mrozie.
O wyprawie Aarona Lindsau możesz przeczytać w tekście Amerykański trawers.
O wyprawie Arne Vilborg możesz przeczytać w tekście Pierwsza na biegun.
O wyprawie Rolanda Krugera możesz przeczytać w tekście Niemiecki trwawers.
O wyprawie Richarda Parksa możesz przeczytać w tekście W stronę bieguna.