18 stycznia 2013
Vilborg na biegunie
Ostatnie dziesięć dni dla Arny Vilborg nie były łatwe. Po opuszczeniu pasa wielkich zastrug między 87 a 88 równoleżnikiem, polarniczka liczyła, że końcówka wyprawy będzie łatwiejsza. Jednak łatwiej nie było. 51. dnia marszu (8 stycznia) donosiła o świeżym głębokim śniegu. Ten miał jej towarzyszyć przez kilka kolejnych dni. Zrobiło się również zimno. Temperatury spadły poniżej 25 st.C, a biorąc pod uwagę czynnik chłodzenia wiatrem przekraczały grubo minus 30 st.C.
53. dnia marszu, oprócz głębokiego śniegu i zimna, pojawił się white out. Mimo to Vilborg przemaszerowała 20 kilometrów i przekroczyła 89 równoleżnik. Do Bieguna Południowego pozostało jej już tylko nieco ponad 110 kilometrów.
Nic już nie mogło jej zatrzymać w drodze do celu. W kolejnych dniach pokonywała po niecałe 20 kilometrów. Donosiła, że na Antarktydzie zaczyna czuć się jak w domu. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie wie, co czeka ją po powrocie na Islandię. Aby zorganizować wyprawę rzuciła pracę i sprzedała mieszkanie.
57. dnia wyprawy, w poniedziałek 14 stycznia, musiała odpuścić marsz, choć do celu pozostało jej tylko 55 kilometrów. Miała kłopoty z żołądkiem.
Do Bieguna Południowego doszła wczoraj. 17 stycznia. 60. dnia marszu.
Na jej blogu, wielkiego wyczynu pogratulowała Arnie premier Islandii Jóhanna Sigurðardóttir. W oficjalnym liście napisała m.in. „Jesteśmy z Ciebie dumni i szczęśliwi”.
Całą wyprawę Arny Vilborg możesz prześledzić w następujących artykułach:
Pierwsza na biegun.
W stronę bieguna.
W stronę bieguna 2.
W stronę bieguna 3.
Do Bieguna Południowego zmierzają jeszcze dwaj polarnicy: amerykanin Aaaron Lindsau i brytyjczyk Richard Parks.
Wczoraj Parks był 37. Dzień w drodze. Zostało mu jeszcze 300 kilometrów .
Lindsau ma do bieguna niecałe 50 kilometrów, jednak codziennie pokonuje mniej niż 15 kilometrów. Aaron Lidsau maszeruje już 76. dni.