08 stycznia 2013
W stronę bieguna 3.
Aaron Lindsau dzielnie, choć powoli zmierza w kierunku Bieguna Południowego. Przeciętnie każdego dnia pokonuje około 18 kilometrów. 1 stycznia rozbił obóz na pozycji 87° 17' S 82° 39' W, skąd do bieguna pozostawało przed nim jeszcze niecałe 300 kilometrów. Między 87. a 88. stopniem szerokości geograficznej Amerykanin pokonywał pole zastrug, które odcisnęło piętno na jego kondycji fizycznej. W żartach, choć nie bez dozy powagi, Lindsau podsumowuje to doświadczenie jako pokutę, a po zakończeniu wyprawy planuje odwiedzić podiatrę, ortopedę oraz psychiatrę.
Z pewnością Aaron Lindsau będzie musiał spędzić trochę czasu na leczeniu, ponieważ wokół talii ma poważne odmrożenia. Z informacji, które podaje, trudno orzec o ich rozległości, można jednak domniemywać, że jest to przynajmniej drugi stopień odmrożeń. Polarnik owija talię bandażami oraz dodatkową odzieżą.
Amerykanin informuje również, że pokonywanie zastrug w znacznym stopniu utrudnia gospodarowanie ciepłotą ciała. Czasem musi poruszać się szybko i się przegrzewa, za chwilę kroczy wolno, co powoduje marznięcie. Pomimo to, donosi, że zastrugi są piękne i spędza wiele czasu na fotografowaniu ich fantastycznych form.
7 stycznia był 66. dzień w drodze. Rozbił obóz na pozycji 88° 10' S 82° 18' W.
Aarna Vilborg 42. dnia marszu (30 grudnia) przekroczyła 87 równoleżnik. Tego dnia poozostało jej około 330 kilometrów do bieguna i oceniła, że jeszcze tylko 13 dni marszu dzieli ją od celu. Codziennie pokonuje 20-30 kilometrów.
Doniesienia Islandki są pełne optymizmu i energii, choć trzeba przyznać, że zmaga się ze sporymi przeciwnościami. Podobnie jak Aaron Lindsau informuje o dużych zastrugach. By pokonać niektóre z nich, musi wypinać narty i przeciągnąć sanie pod górę. Nabawiła się również niewielkich odmrożeń – na udach.
47. dnia marszu (4 stycznia) przekroczyła 88 równoleżnik. 49. dnia marszu podjęła również zapasy jedzenia zrzucone z samolotu. Choć zamierzała dotrzeć do bieguna bez wsparcia, zapasy, które miała ze sobą, nie pozwoliłyby jej ukończyć podróży. Jeśli dobrze oceniła swoje możliwości i tempo, do bieguna dojdzie około 12 stycznia.
Podobnie jak pozostali polarnicy Roland Kruger donosił w ostatnim tygodniu o ogromnych, uciążliwych zastrugach. 37. dnia marszu (30 grudnia) Kruger natknął się na szeroką na około 40 metrów szczelinę, z miękkim śniegiem na brzegach. Niemiec kilka godzin musiał maszerować na zachód, nim szczelina zniknęła pod śniegiem stwarzającym możliwości przekroczenia jej. 5 stycznia obozował na 88° 39' S 79° 58' W, a zastrugi prawie zniknęły.
Pozostali polarnicy prawdopodobnie również po przekroczeniu 88° 30' odpoczną od zastrug. Na trasie, którą idą (wszyscy poruszają się korytarzem szerokim na kilka-, kilkanaście kilometrów) zastrugi nie są notowane na tej szerokości geograficznej.
Roland Kruger nie boryka się już z kłopotami żołądkowymi. Do bieguna pozostało mu nieco ponad 100 kilometrów, jednak to prawdopodobnie nie koniec wyprawy, bo Niemiec planuje zrobić trawers kontynentu.
Richard Parks pokonuje codziennie 30-34 kilometrów. Jak informuje, nabawił się grzybicy w pachwinach. Nie jest to bolesna dolegliwość, ale musi dbać o skórę, by nie dostać infekcji.
W stosunku do pozostałej trójki (Lindsau, Vilborg, Kruger), Parks jest o kilka stopni dalej na północ. 1 stycznia (na południe od 83 równoleżnika) natknął się na silny wiatr i white out. Idąc w takich warunkach dostał silnych zawrotów głowy. W dwie godziny przeszedł zaledwie 3 kilometry.
Silny wiatr, niemal zerowa widoczność, brak poczucia równowagi wywołały w nim nadzwyczajny stan. Oto jak opisał go Richard Parks:
"All I could think of was that it was an emotional purging for me. In my mind I woke up feeling melancholy and then it was like this epic 2 and a half hours of my life, which was like a purging/clear out, and when the skies broke I had this huge rush of optimism, happiness, gratitude and joy it was like the start of a new year. I had such an overwhelming feeling of joy. (…) I am shattered. Sometimes mountains, the outdoors, nature, gives you an experience that just hits a little deeper than normal, that was one today it was an awesome experience. It reaffirms my belief that we are all part of something bigger." |
Po kilku dniach, 5 stycznia (19. dnia wyprawy), Brytyjczyk znów doznał odmiennych stanów świadomości. Po zaledwie trzech godzinach marszu dopadło go zmęczenie. Parks rozstawił namiot i w malignie, półświadomie, pół śniąc zjadł cały zapas jedzenia przeznaczony na ten dzień. Po trzech godzinach „drzemki” wstał, zwinął obóz i maszerował jeszcze trzy godziny, pokonując tego dnia łącznie 21 kilometrów.
20. dnia wyprawy (6 stycznia) przekroczył 85 równoleżnik. Wczoraj z kolei (7 stycznia) pobił swój dzienny rekord odległości – przemierzył 35 kilometrów. Jednak jak sam przyznaje pod koniec dnia doznał złudzeń optycznych. Wydawało mu się, że z południa nadciąga ogromna czarna chmura. Okazało się jednak, że przed nim lądolód wznosi się znacznie, a światło jedynie załamuje się w sposób, dający iluzję zjawiska pogodowego.
Przed Parksem rzeczywiście droga do góry. Na przestrzeni 300 kilometrów będzie musiał podejść około 1500 metrów. Czekają go również zastrugi, które Lindsau, Vilborg i Kruger powoli mają za sobą.
Przeczytaj również W stronę bieguna 2.
O wyprawie Aarona Lindsau możesz przeczytać w tekście Amerykański trawers.
O wyprawie Arne Vilborg możesz przeczytać w tekście Pierwsza na biegun.
O wyprawie Rolanda Krugera możesz przeczytać w tekście Niemiecki trwawers.
O wyprawie Richarda Parksa możesz przeczytać w tekście W stronę bieguna.