piątek, 01 kwietnia 2016

Koniuchow za połową

fiodor koniuchow
Fiodor Koniuchow w swojej "celi" (fot. www.konyukhov.ru)

 

Rosyjski podróżnik Fiodor Koniuchow w rejs łodzią wiosłową z Amereryki Południowej do Australii wyruszył 22 grudnia. Nie bez przeszkód, bo to był ponowny start, po tym jak musiał zawrócić i naprawić zasilanie elektryczne na łodzi.

O wyprawie czytaj w artykułach: Fiodor Koniuchow.


Wioślarz ma do pokonania 8000 mil morskich (15 000 kilometrów). Z tego już ponad połowę przewiosłował.

Przez pierwszy miesiąc (dokładnie 24 stycznia) pokonał 2000 mil morskich. Pokonanie takiej odległości w tak szybkim tempie (115 kilometrów dziennie) ułatwił mu sprzyjający, wschodni wiatr. Czasem wiało z prędkością 18 węzłów (około 30 km/godz.), a liczące po trzy metry wysokości fale przetaczały się przez pokład. Fiodor Koniuchow w takich dniach nie wychylał się z zamkniętego kokpitu.

Podczas tego pierwszego miesiąca rejsu podróżnik informował tylko o jednym dniu bez wiatru, gdy morze było płaskie jak stół. Właśnie tego dnia, 17 stycznia, opuścił po raz pierwszy pokład i zanurkował w oceanie, by sprawdzić stan kadłuba.

Luty na łodzi Fiodora Koniuchowa upłynął spokojnie. Choć zdarzały się dni, gdy wiało ponad 35 węzłów i zaliczał dobowe rekordy w pokonanej odległości. 9 lutego zanotował w dzienniku pokładowym pierwszy deszcz podczas wyprawy.
27 lutego widzi po raz pierwszy ląd (po 67 dniach wiosłowania). To wyspa Fatu Hiva - najbardziej południowa wyspa archipelagu Markizów. Oczywiście omija ją z daleka.

Trzy dni później, 2 marca, przekracza połowę trasy.

Trasa rejsu
koniuchow-mapa


Marzec upłynął pod znakiem zmiennych, silnych wiatrów. Fiodorowi Koniuchow walczył o utrzymanie kursu. Deszcze, silne wiatr, kluczenie, by unikać nadciągających cyklonów. Nie opuszcza go jednak dobry humor: "Dzięki sztormom uczę się dużo o wytrzymałości łódki".

Wczoraj wioślarz po raz drugi ujrzał ziemię podczas rejsu ─ to Atol Belinghausena. Na łódkę przyleciały nawet ptaki.

Trzy miesiące na małej łodzi, w samotności, z perspektywą kolejnych trzech miesięcy (koniec rejsu przewidziany jest na czerwiec) musi wywierać niezwykły wpływ na psychikę Rosjanina. Zwłaszcza, że jest on i człowiekiem wrażliwym (zajmuje się malarstwem), i głęboko religijnym (jest duchownym).

Fiodor Koniuchow sam zresztą to podkreśla: "Wyruszyłem na ocean, by szukać samotności. Przez sześć miesięcy żyć jak asceta. Moja łódź jest celą mnicha".

 

autor: Jakub Karp

 

 

Drukuj PDF