czwartek, 04 sierpnia 2016

Którędy na Everest


Małgorzata Wątroba


Małgorzata Wątroba weszła na górę gór dwoma różnymi drogami. Od Przełęczy Południowej oraz Granią Północną.

Pierwszego wejścia od południa dokonała 12 maja 2011 roku. Od północy weszła w tym roku – 22 maja. Podczas obu wejść posiłkowała się aparaturą tlenową.

Małgorzata Wątroba to obecnie jedyna Polka, która weszła na Everest z obu stron. Pełną statystykę oraz historię polskich kobiecych wejść na ośmiotysięczniki możesz prześledzić w artykule: Polskie himalaistki.

Forum Extremum zwróciło się do Małgorzaty Wątroby z prośbą o porównanie obu dróg. Oto jej odpowiedź:

Od strony nepalskiej wygląda to tak:

Z Kathmandu lot do Lukli (2800 m n.p.m.). Stąd przepiękny trekking do Mt. Everest Base Camp. Po drodze śliczne wioski, widoki, wiszące mosty. Dobra, bo wolna aklimatyzacja. Sama baza pod Everestem położona w pięknym otoczeniu.

Z bazy (5300 m n.p.m.) do obozu 1. (6100 m n.p.m.) wspinaczka słynnym i niesamowicie uszczelinionym lodowcem. Dla wielu osób przechodzenie ponad szczelinami po pionowych i poziomych drabinach jest niezwykle trudne. Drabiny się huśtają, a trzeba przez nie przechodzić w rakach, z ciężkim plecakiem. W zależności od sezonu liczba drabin się zmienia. Czasem jest tylko 20, czasem 40. Trud wynagradzają widoki.


Baza pod Everestem od strony północnej - podczas buddyjskiej ceremonii Pudża


Do obozu 2. (6400 m n.p.m.) nudna wspinaczka. Niby tylko 300 metrów w pionie, ale idzie się po otwartym terenie. Tu w ciągu dnia jest albo niesamowicie gorąco, albo z kolei wieje silny wiatr i jest potwornie zimno.

Do obozu 3. (7000+ m n.p.m.) trudny odcinek, ale wspinaczka wspaniała, po ścianie Lhotse. Stromo i zwykle dużo lodu, a jak nie lód, to śnieg po kolana.

Od wysokości 7500 m n.p.m. idzie się na tlenie. Z obozu 4. na Przełęczy Południowej (7950 m n.p.m.) już jest atak szczytowy.

Wychodzi się wieczorem, po klikugodzinnej wspinaczce w ciągu dnia. Do pokonania około 1000 metrów w pionie.

Od wierzchołka południowego do Stopnia Hilarego idzie się bardzo wąską ścieżką. Sam stopień to 12 metrów do góry. Gdy się to pokona – szczyt jest na wyciągnięcie ręki.

Droga na Przełęcz Północną - wspinanie w stromym lodzie

 

Od strony tybetańskiej:

Z Nepalu, z Kathmandu, do bazy (5200 m n.p.m.) jedzie się samochodem. W trakcie podróży są dwa noclegi. To ważne, żeby się zaaklimatyzować. Postoje są w bardzo ubogich jednoulicowych osadach.
Sama baza leży na rolzegłym, kamienistym terenie. Pełno tu kurzu. Za to widok na Everest wspaniały. Widać całą górę i to wzbudza respekt.

Stąd droga prowadzi przez pośrednią bazę (5800 m n.p.m.)do bazy wysuniętej (6400 m n.p.m.). Jest o tyle łatwo, że idzie się zwykłą ścieżką, w trekkingowych butach, nie ma żdanego wspinania. Oczywiście wysokość robi swoje, ale nie ma porównania z Ice Fall od strony południowej. Zwłaszcza, że cały sprzęt wnoszą jaki, nie trzeba go dźwigać na własnych plecach.

Droga do obozu 1. (Przełęcz Północna – 7070 m n.p.m.) przypomina mi ten odcinek po ścianie Lhotse. Wspinanie w stromym lodzie.


Wspinaczka od strony północnej

 

Z obozu 1. zaczyna się atak szczytowy. Po kolei jest obóz 2. na 7800 m n.p.m. oraz 3. na 8300 m n.p.m. Między 1. a 2. długie podejście. Początkowo po śniegu, potem kamieniste. Niektóre grupy dzielą ten odcinek na dwa i zakładają jeszcze obóz pośredni. My szliśmy od razu z 1. do 2.

Na sam szczyt wychodzi się z obozu 3. – tak samo jak po stronie południowej, czyli nocą, po kilkugodzinnej wspinaczce z obozu 2. Nie ma więc wiele czasu na odpoczynek.

Wejście na szczyt o wiele trudniejsze i bardziej niebezpieczne niż po stronie południowej. Wąskie ścieżki I trzy słynne stopnie. Ten drugi to skała o wysokości 40 metrów. Pokonanie tych stopni wymaga pewnego doświadczenia.

Końcowe podejście to bardzo stormy trawers. Ścieżka ma może 50 centymetrów szerokości, a po prawej stronie jest prawie pionowa przepaść. Za trawersem skręt w lewo i bardzo stromym podejściem wychodzi się na śnieżne pole. Potem w prawo i widać już wierzchołek.


Słynny drugi stopień na Grani Północnej
 

Podsumowując.

Stona północna o wiele bardziej niebezpieczna. Strona południowa – bardziej widokowa.

W bazie od strony południowej jest szpital polowy, są lekarze, przygotowane jest lądowisko dla helikopterów. W razie wypadku szybko można dostać się do Kathmandu.

Od północnej strony tego nie ma. Gdy coś się zdaży, trzeba kilkanaście godzin jechać samochodem. Chińczycy często robią problemy na granicy, a zanim się do niej dojedzie – jest kilka posterunków wojskowych.

Jeśli chodzi o ceny – wszystko można znaleźć w internecie, więc nie jest to tajemnicą. Wejście od północnej strony kiedyś było tańsze. Obecnie ceny z obu stron się wyrównały, ponieważ Chiny podniosły opłaty za pozwolenia na wejście – 10 000 USD od osoby, czyli tyle co po stronie nepalskiej.

Oczywiście wejście na Everest z obu stron jest trudne, ale jeśli miałabym polecać komuś – to namawiałabym na strone południową. Z wyjątkiem Ice Fall jest bezpieczniejsza.

Na pewno też trzeba mieć doświadczenie we wspinaczce wysokogórskiej oraz kondycję. Trzeba być ogólnie wytrenowanym. Myślę, że tętno spoczynkowe powinno być poniżej 50 uderzeń na minutę.

 

Małgorzatę Wątrobę zapytaliśmy również o motywacje do wspinania i wybór Everestu, jako celu wspinaczkowego.

Gdy mieszkałam w Polsce zawsze chodziłam po górach z moim ojcem i siostrą. Od zawsze też chciałam zobaczyć Himalaje. Zaczęłam od wejść na szczyty liczące pięć tysięcy metrów.

Na co dzień uprawiam kolarstwo,  startuję również w triathlonach Ironman. Chodzę również dużo na siłownię i oczywiście dużo po górach. „Górskie wycieczki” robię tez na co dzień – chodzę po schodach w górę i w dół w 50-piętrowym budynku, w którym pracuję.

Po wejściu na Everest od strony południowej zdecydowałam się wejść od północy z prostej przyczyny. Phil Crampton (wlasciciel i przewodnik Altitude Junkies) w 2012 roku zaczął organizować wejścia od północy (po okresie, gdy prowadził ludzi od południa). I to była moja szansa, by właśnie spróbować od tej strony – która uchodzi za trudniejszą. Dla mnie to było wyzwanie.

To była szansa, bo z innym przewodnikiem bym nie poszła. Uważam go za jednego z najlepszych przewodników, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, organizację wyprawy, traktowanie Szerpów, organizację obozów, sprzęt czy kuchnię. Jest świetnie zorganizowany, a przy tym miły. W przyszłym roku Phil znów wraca na południowa stronę Everestu, bo Chińczycy robią zbyt dużo problemów.


Małgorzata Wątroba na szczycie Everestu - 22 maja 2013
 
 

Wszystkie zdjęcia w artykule pochodzą z archiwum prywatnego Małgorzaty Wątroby.

 

 

Drukuj PDF